Odwieczna debata o Islay – która whisky jest naj…

Islay whisky

Odwieczna debata o Islay. Kura czy jajko… czy może kogut?Ardbeg, Laphroaig, czy Lagavulin?

Whisky z różnych destylarni z wyspy Islay

Jeśli miałbym osobiście wskazać trzy najważniejsze destylarnie z wyspy Islay, trzech niekwestionowanych zwycięzców spośród ośmiu działających tam dzisiaj – w 2018 roku, bez wahania wskazałbym na te wspomniane powyżej. Powodów jest wiele i chociaż próbowałem już Whisky z każdej gorzelni z tej wyspy (niektóre smakowały mi jeszcze bardziej niż te trzy), to nie mam w tej sprawie dylematu i popieram większość smakoszy tego wspaniałego trunku.

Cechy charakterystyczne

Zacznijmy od ceny. Laphroaig jest najtańszy. Mówię oczywiście o podstawowej, dziesięcioletniej wersji.

Ardbeg w tym samym wieku (okresie leżakowania) jest mniej więcej o połowę droższy, ale… różnica w cenie jest uzasadniona.

Laphroaig ma jedynie wymagane minimum jeśli chodzi o procent alkoholu, natomiast Ardbeg ma ten poziom podniesiony do 46%, poza tym, jest niefiltrowany na zimno i ma naturalny kolor (dość jasny, ale mnie osobiście bardzo się podoba – lubię jasne Whisky).

Lagavulin jest z tych trzech najdroższy, ale nie ma się co dziwić. Poważne 16 lat – już sama ta informacja na etykiecie robi wrażenie.

Gdyby jeszcze miał naturalny kolor i był niefiltrowany na zimno… ale nie można mieć wszystkiego za taką cenę – nieco ponad 200 zł.

Dostępny jest też Lagavulin z deklaracją wieku i w mocy beczki (jest to podstawowa wersja dwunastoletnia), ale za taki luksus, niestety trzeba sporo dopłacić… a konkretnie, jeszcze raz tyle (cena oscyluje w granicach 380-450 złotych).

Teraz przejdziemy do zadymienia, czyli torfowości.

Najwięcej PPM posiada Ardbeg (50-60), potem Laphroaig (40-45), następnie Lagavulin (30-40).

Jednak w zapachu i smaku, wrażenie mamy zupełnie inne. Tutaj najwięcej torfowego dymu znajdziemy w Whisky Laphroaig.

Laphroaig

Laphroaig 10 years old! Dzika, nieokiełznana, nieposkromiona torfowość. Po nalaniu do kieliszka, pierwsze wrażenie, to sam SUROWY DYM… i spalenizna.

Wrażenie jest tak intensywne, że wydaje się nam, że zaraz oczy zaczną nam łzawić.

Dopiero po chwili… no, może po kilku chwilach, pojawiają się inne, bardzo ciekawe nuty. Cytrusy, wanilia, jabłka, świeże orzechy. Trochę słabsze doznania, jeśli chodzi o sam dym, mamy np. w Laphroaig Select, ale ten niedostatek wynagradza nam całe spektrum niesamowitych zapachów, które nagromadziły się tam dzięki procesowi dojrzewania aż w pięciu rodzajach beczek.

Jednak ogólna jakość tej Whisky pozostawia dość sporo do życzenia. Z gruntu inny efekt mamy kiedy sięgniemy po wersję Quarter Cask, która jest dużo mocniejsza (48%), ale przekaz jest prosty i bezpośredni – jeszcze mocniejsze doznania niż nawet w wersji dziesięcioletniej. Jakość i przejrzystość trunku sprawiają wrażenie, jakby docierały prosto do mózgu… genialna Whisky… ale skupmy się na podstawowej wersji dziesięcioletniej, bo to właśnie ona bierze udział w tym… „konkursie”.

Ardbeg

Ardbeg, pomimo, że natężenie torfowego dymu, w jego wypadku jest większe, nie uderza nas po nosie tak jak Laphroaig. Dym, chociaż bardzo intensywny i wyraźny, tutaj jest zdecydowanie bardziej „OSWOJONY”, utemperowany, spokojny. Sekretem jest urządzenie, które Ardbeg montuje na szyjkach alembików, zwane „PURIFIER”, czyli „oczyszczacz”.

Najprościej rzecz ujmując, powoduje to, że obok mocnego uderzenia dymu, które następuje niemal natychmiast po przytknięciu nosa do kieliszka, od razu pojawiają się także inne, wyraźne nuty zapachowe: kwiaty, wanilia, karmel, suszone śliwki, pieczone jabłka, bryza morska, sól i cytrusy. Mimo, że Ardbeg wykorzystuje tutaj wyłącznie beczki po burbonie, zapach jest złożony, piękny, przyjemny i bardzo intensywny.

Gdybym miał nieco uruchomić wyobraźnię i opisać jak pachnie Ardbeg Ten… napisałbym tak: „Wyobraź sobie chłodny, letni wieczór… w samym środku lasu ognisko już przygasa. Czuć szyszki, żywicę, gdzieś niedaleko leży stos świeżo ściętego drewna. Pachnie wanilią, leśnymi kwiatami, śliwkami, dojrzałym gruszkami i miodem. Las, wiatr i dym dominują”.

To chyba najbardziej skrupulatny opis zapachu tej wyjątkowej Whisky, na jaki byłem w stanie się zdobyć, a gdybyś sobie w tym wszystkim wyobraził, że do tego lasu ktoś przyniósł grzane wino… i jego aromat delikatnie wplata się w te wszystkie leśne zapachy… to tak pachnie Ardbeg Uigeadail – nieco droższa, ale także wspaniała Whisky z tej samej destylarni.

Lagavulin

Lagavulin natomiast… Tutaj efekt jest taki, jakiego można było się spodziewać po Whisky, która cieszy się tak wyjątkową reputacją. 16 lat leżakowania w świetnej jakości beczkach zrobiło swoje. Zapach powala na kolana! Najpierw porządne nuty dymu, za którymi od razu odnosimy wrażenie jakbyśmy znaleźli się w gdzieś w tartaku. Esencja pracującego drewna… Po chwili wyłaniają się kolejne, cudowne zapachy wędzonych śliwek, rodzynek, wanilii, morskiej bryzy, delikatnego Sherry i suchych liści. Jakbyśmy mieli koncentrat lasu w kieliszku. Niezapomniany zapach. Genialna kompozycja… ale i najwyższa cena.

Tutaj jednak, dym nie dominuje tak bardzo jak w dwóch poprzednich przypadkach. Raczej doskonale wplata się, komponuje z innymi aromatami. W smaku i w finiszu jest podobnie. Jakość wynagradza nam cenę na każdym kroku.

Inaczej rzecz się ma na przykład w wersji ośmioletniej. O połowę młodsza Whisky jest bardziej torfowa, mniej aromatyczna – trochę przypomina Laphroaiga Quarter Cask, ale jakościowo lepsza… chociaż cena jest (moim zdaniem) zbyt wygórowana. Za szesnastoletniego Lagavulina zapłacimy ok. 220 zł, a ośmioletni kosztuje jeszcze 20-30 złotych więcej… Coś tu jest nie tak (?!).

Jakby nie patrzeć, wszystkie trzy destylarnie zasługują na miano najważniejszych z Islay. Każda ma swój odmienny styl, kolor, smak, zapach. Każdy entuzjasta torfowych trunków prędzej, czy później zapozna się z każdą z tych wspaniałych gorzelni. Czy zacząć od najtańszego Laphroaiga? A może od najłagodniejszego Lagavulina?

Werdykt?

Ja mam swojego faworyta, ale jest to efekt wielokrotnego porównywania każdego z tych trunków. Zapach, smak, finisz i balans – wszystko na najwyższym poziomie.

Oczywiście, nie podam Wam odpowiedzi, która z tych whisky jest najlepsza… powód jest prosty – o wiele więcej satysfakcji, sprawi nam sam fakt POSZUKIWANIA ODPOWIEDZI, niż samo jej uzyskanie. To dopiero przygoda!

Recenzje:

Ardbeg Ten

Laphroaig 10

Lagavulin 16

Whisky Reset na Facebooku

6 thoughts on “Odwieczna debata o Islay – która whisky jest naj…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.