Łycha Zbycha
Zwycięzca warszawskiego konkursu piw domowych w 2015 roku. Łycha Zbycha z browaru Waszczukowe
Ekstrakt: 16,5%
Obj. alk. 6,5%
Skład: woda, słody (pale ale, wędzony, owsiany, żytni palony, pszeniczny czekoladowy), chmiel (Marynka), drożdże piwowarskie, płatki dębowe.
Piwo pasteryzowane, niefiltrowane
Termin przydatności do spożycia: 19.06.2018
Zapach z butelki: wędzony boczek, karmel, chmiel
Kolor: czarny, smolisty, nieprzejrzysty
Notka smakowa
Grubopęcherzykowa piana krótko utrzymuje się na powierzchni, pomimo „agresywnego nalewania”
Zapach: karmel, wędliny, drożdże, dym, intensywna słoność, suszone śliwki. Ciekawy ten dym – ni to Laphroaig, ni Ardbeg… raczej coś, co przypomina Smokehead, albo Jurę Prophecy. Trochę kakao… prawie nie czuć alkoholu. Doznania nie są tak intensywne jak w przypadku torfowych Whisky, jednak to jedno z bardziej dymnych piw, jakie dotąd próbowałem. Bardzo przyjemny zapach, jednak przeszkadza mi ta wyraźna słoność – jakby dym pochodził z wędzonej kiełbasy, lub boczku, a nie torfowej Whisky. 20/25
Smak: lekkie wysycenie, przypalony na brązowo karmel, przyjemna, lekka goryczka. Od razu czuć, że nie jest za słodkie. Wędzonka (przypomina nieco oscypek), pieczone jabłka, dojrzałe czereśnie, przypalone drewno, wędzone śliwki. Czuć odrobinę torfu i spaleniznę. Pyszne. 22/25
Finisz: wędzony twaróg, drożdże, chmiel, karmel, kakao, skórka od razowego chleba. 18/25
Balans: Whisky Stout – piwo na słodzie do Whisky – wędzonym (jednak nie torfem, lecz drewnem). Niestety, nie jest to piwo z beczki po Whisky, jednak na każdym kroku – od zapachu, po finisz, przypominała mi się właśnie lekko torfowa Whisky (Ardmore, Oban, Bunnahabhain itp.), czyli jest świetnie – o to właśnie chodziło. Dymne doznania – wrażenie kiełbasy, oscypka, wędzonego boczku, powstają z powodu wędzenia bukowym drewnem, do czego jesteśmy przyzwyczajeni gdy idziemy do wędzarni, lub do sklepu po wędliny 😉 Przyjemny zapach, genialny smak, dymny finisz… Rewelacja! 23/25
Ogólnie: 83/100
Cena: ok 9 zł
Dla ciekawych interesujących doznań: gorąco polecam. Ja na 100% wrócę do tego piwa. Jest świetne!
One thought on “Łycha Zbycha (Browar Waszczukowe) – recenzja”