Highland Park 10 Viking Scars
Całkiem niedawno w sklepach sieci Biedronka pojawił się single malt w cenie trochę droższych blendów. Highland Park 10 Viking Scars – lekko torfowa whisky z oznaczeniem wieku, a na dodatek butelkowana w naturalnym kolorze. Nawet gdzieś tam można się doczytać leżakowania w beczkach po sherry. Nie pozostaje nic, jak tylko zapoznać się z tą edycją.
Highland Park 10 Viking Scars
Single Malt Scotch Whisky
Region: Islands (Orkady)
10 lat
40% alkoholu
Torfowa, ok. 20 PPM fenoli
Leżakowana w beczkach po Sherry Oloroso
Filtrowana na zimno
Kolor: bursztyn +2, najprawdopodobniej naturalny
Notka smakowa
Zapach: na początku, bardzo mocno uderza sam alkohol. Zaraz za nim pojawia się karmel, trochę dymu, czekoladowe baryłki z likierem, wypalone zapałki, rodzynki. Bardzo słodko, bardzo alkoholowo… bardzo średnio. Co się stało? Na ukrycie alkoholu najczęściej wpływają trzy czynniki: czas starzenia – tutaj 10 lat powinno zadziałać nieco lepiej; użycie torfowego dymu do suszenia słodu – pomimo, że w wypadku tej Whisky także zastosowano tę metodę, niestety, nie udało się dobrze ukryć tej nieprzyjemnej ostrości; dobrej jakości beczki – i chyba tutaj dochodzimy do sedna sprawy – beczki po sherry, zwłaszcza te duże, potrzebują nieco więcej czasu niż 10 lat, żeby dobre ukryć alkohol… i niestety, wyszło, jak wyszło. Zapach, praktycznie nie do zaakceptowania. Wiele blendów bez oznaczenia wiekowego pachnie o wiele ładniej i mniej agresywnie. 17/25
Smak: lepiej. Gorzka czekolada – bardzo wyraźnie wyczuwalna, suszone śliwki, znowu spalenizna. Czuję świeżo spalone zapałki – widocznie to wpływ siarki ze słabej jakości sherry, w beczkach po którym leżakowała nasza whisky. Ponadto: drewno, karmel, dojrzałe gruszki, figi, orzechy włoskie, syrop klonowy. Alkohol o wiele lepiej ukryty niż w zapachu. Smak też przyjemniejszy. Poziom dymu, trochę mniej wyczuwalny niż w przypadku Bowmore 12 (HP – bardziej czuć spaleniznę, niż dym). Highland Park smakuje chyba minimalnie lepiej, ale Bowmore lepiej pachnie (zdecydowanie mniej alkoholowo, ale tutaj dodatkowe dwa lata dojrzewania też zrobiły swoje). 18,5/25
Finisz: kardamon, goździki, suszona śliwka gotowana w winie, pestki moreli, drewno, syrop cukrowy. Dość ostry, rozgrzewający i średnio długi. 18/25
Balans: Highland Park 10 to whisky często rekomendowana, jako odpowiednia dla początkujących odbiorców, rozpoczynających przygodę z torfowymi maltami. Rzeczywiście, dym nie przeszkadza, a jest dość wyraźnie wyczuwalny, jednak jakość pozostawia tak dużo do życzenia, że gdyby była to moja pierwsza dymna whisky, to nie wiem, czy po niej przyszłaby kolej na następne. 18/25
Ogólnie: 71,5/100
Chociaż rzadko to robię w przypadku whisky o tak niskiej zawartości alkoholu, to nie mogłem odmówić sobie sposobności dodania kilku kropli wody, żeby zobaczyć, czy da się ten trunek jakoś uratować, czy też obronić.
W zapachu to nie pomogło, jednak zdecydowanie polepszyło smak: podbiło słodycz i bukiet stał się bogatszy, nie rozwodniony. Polecam dodać odrobinę wody, choć nie zdziała to cudów.
Z beczek po sherry czuć tylko… siarkę. To, moim subiektywnym zdaniem, najtrafniejsze podsumowanie tej whisky.
Inne opinie:
whiskyfun (2013 – poprzednia edycja): 88/100
Cena: ok. 120 zł.
Jeżeli ktoś mnie nią jeszcze kiedy poczęstuje, to nie odmówię, jednak z własnej woli nie kupię całej butelki. Cieszę się, że zaopatrzyłem się jedynie w sampla.
Czytałem rożne opinie na temat tego Single Malta. Wielu osobom smakuje, jednak mnie nie.
Nie polecam
9 thoughts on “Highland Park 10 Viking Scars – recenzja whisky”