Johnnie Walker White Walker
Od jakiegoś czasu huczy w Internecie na temat tej whisky. Johnnie Walker White Walker – Limited Edition. Udało mi się ją zdobyć, więc od razu postanowiłem podzielić się z Wami spostrzeżeniami na jej temat.
foto: Łukasz Pawelec
Już nie będę się rozpisywał, że to malty z Clynelish i Cardhu – najbardziej wysunięte na północ destylarnie w Szkocji, przynajmniej z grupy tych, które są w posiadaniu Diageo. „Tam zimy są srogie i długie” 😉 i podobno właśnie ten zimowy klimat znajdziemy w najnowszym Johnnie Walkerze, którego szczęśliwym nabywcą się staliśmy.
Zgodnie z „instrukcją obsługi”, spróbuję tej whisky w formie zmrożonej (czego nie lubię i zazwyczaj unikam), ale najpierw napiję się jej „normalnie”, czyli z kieliszka w temperaturze pokojowej.
Johnnie Walker White Walker
Blended Scotch Whisky
NAS
Objętość alkoholu 41,7%
Filtrowana na zimno
Kolor: bursztyn +1, z dodatkiem karmelu
Temperatura pokojowa i Glencairn Glass
Zapach: na pierwszy rzut idą brzoskwinie, toffi i mocny alkohol. W zasadzie, spodziewałem się tego, biorąc po uwagę sugestie producenta, a mianowicie, że tę whisky należy pić mocno zmrożoną. Poza tym, drewno, melasa, gorzka czekolada, marcepan, cappuccino, słony karmel – bardzo wyraźny i bardzo przyjemny. Gdyby nie ta alkoholowa intensywność, mógłby to być jeden z przyjemniejszych zapachów, z jakimi spotkałem się w blendach. Generalnie: bardzo ciekawy, bogaty i intensywny zapach. Czuć, oczywiście, że to blend, ale mam wrażenie, że zawartość whisky słodowych jest dość wysoka. 20/25
Smak: gorzki, przypalony karmel, wanilia, drewno, orzechy włoskie, słód, czekolada mleczna, odrobina dymu, ale nie torfowego – raczej jakby z lekko przypalonego drewna. Kompletnie rożny od zapachu, smak – jest dość gorzki, ale również bardzo intensywny. 18/25
Finisz: drewno, karmel, wanilia, rukola, miód, orzechy włoskie, popiół. Bardzo długi – przynajmniej, kiedy degustuję w temperaturze pokojowej. 21/25
Balans: Glencairn Glass i temperatura pokojowa… zdecydowanie nie jest to sposób, w jaki należałoby pić tę whisky. Chociaż w smaku alkohol jest całkiem nieźle ukryty, a same doznania są dość intensywne, to w zapachu, chociaż jest bogato i słodko, spirytusowa ostrość prawie całkowicie odbiera przyjemność z degustacji. Myślę, że dzięki tej intensywności, większość tych doznań przebije się przez warstwę minusowej temperatury. Póki co, moja ocena (jeśli chodzi o balans), to 18/25
Ogólnie: 77/100
Minus 18 stopni i Tumbler
Po wyjęciu butelki z zamrażarki, na jej bocznej ściance pojawia się napis: „Winter is here”
foto: Łukasz Pawelec
Notka smakowa
Zapach: karmel, wanilia, orzech laskowy, siano, odrobina miodu. Alkohol idealnie ukryty. Zapach w niczym nie przypomina tego, z którym miałem do czynienia jeszcze kilka minut temu – gdy przyłożyłem kieliszek do nosa mając w środku tę samą whisky w temperaturze pokojowej. Tutaj, wszystko jest łagodne i lepiej ułożone, ale i tak na tyle intensywne, żeby przebić się przez minusową temperaturę i dotrzeć do naszych receptorów zapachowych. Oczywiście, całe bogactwo zniknęło, ale idealne ukrycie alkoholu wynagrodziło nam tę stratę. 21/25
Smak: kompletnie rożny od „wersji cieplejszej”. Goryczka ustąpiła na rzecz cukru muscovado i bitej śmietany. Karmel, wanilia, suszone figi, liczi, dojrzałe banany, czekolada, miód rzepakowy (delikatny, jasny, kremowy), pestki jabłek. 20/25
Finisz: słone paluszki, kukułki, półwytrawne sherry, imbir, chrzan… trochę ostry, ale dość przyjemny. Również dość długi. 20/25
Balans: szczerze powiem, że nie spodziewałem się tego, że kiedykolwiek wrócę do degustowania whisky z lodem, z tumblera. Tutaj, Johnnie Walker sam to zaproponował i chyba miał rację. Ten blend jest tak bardzo intensywny, że degustacja z kieliszka przy 20 stopniach Celsjusza dostarcza nam zbyt wielu wrażeń, między innymi dlatego, że to zapewne bardzo młoda whisky i co a tym idzie, bardzo alkoholowa. Gdy odpowiednio schłodzimy zawartość, mamy do czynienia z zupełnie innym, bardzo ciekawym trunkiem, który zdecydowanie warto degustować w taki właśnie sposób. 22/25
Ogólnie: 83/100
Porównując punktacje tej whisky we wspomnianych dwóch alternatywach, nie mogę wyjść z podziwu. Chyba właśnie to było celem Diageo. Sprzedać bardzo młody destylat, okrasić to ciekawą historią, zrobić dobrą reklamę i… moim zdaniem wszystko się udało. Tę whisky należy pić zmrożoną. Chyba nie znam drugiej takiej, która w ten sposób smakowałaby mi bardziej niż z odpowiedniego kieliszka i w „odpowiedniej” temperaturze.
Brawo Johnnie Walker
Świetna robota!
Cena: ok. 130 zł
Dla poszukujących ciekawych doznań, czegoś nowego, innego… może być interesująca.
Jest jednak jedno „ale”. Gdybyśmy chcieli wziąć pod uwagę stosunek ceny do jakości produktu… to od ogólnej oceny należałoby odjąć co najmniej 7-8 punktów. Reklama i całe to zamieszanie wokół tego Johnniego zrobiły swoje. Nabywcy będą się cieszyć z jego wartości kolekcjonerskiej, dlatego sporo osób go kupi.
Za tę cenę, kupimy mnóstwo o wiele lepszych whisky, ale spójrzmy prawdzie w oczy: ile osób słyszało kiedykolwiek o takich whisky, jak Bunnahabhain, Glendronach, czy nawet Ardbeg? Ta smutna prawda skłania do refleksji. Johnnie Walker wygra. Zawsze.
White Walker nadaje się na prezent. Zwłaszcza do wielbicieli „Gry o tron”… ale jeśli szukamy czegoś, dla siebie – czegoś, co będzie warte wydanej przez nas gotówki, poszukajmy czegoś innego.
Więcej zdjęć tutaj
Czy mrożenie butelki i pojawienie się tego napisu jest tylko jednorazowe?
Nie. Ten napis pojawia się za każdym razem jak butelka osiągnie odpowiednią temperaturę.