Aelia Duty Free, relacja z wizyty – część 1

Travel Retail

Aelia Duty Free

26 marca 2019 roku miałem okazję wziąć udział w degustacji produktów z asortymentu Aelia Duty Free na lotnisku Chopina w Warszawie. Z powodu dość ograniczonego czasu, jedynie pobieżnie zapoznałem się z asortymentem sklepu. Postaram się jednak przedstawić sprawozdanie jak najbardziej rzeczowo.

Firma Aelia Duty Free istnieje na polskim rynku od 2005 roku. Koncept sklepów powstał w Paryżu, we Francji. W Polsce, zakupy w tych sklepach można zrobić na dwóch lotniskach w Warszawie (zarówno na Okęciu, jak i w Modlinie). Jeśli chodzi o inne miasta, to możemy w tym celu odwiedzić lotniska w Gdańsku, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Szymanach, Szczecinie (Goleniów) i sklepy, typu Beauty w Katowicach i Poznaniu.

Travel Retail

Firma specjalizuje się w branży Duty Free and Luxury — prowadzi sklepy wolnocłowe, a w ofercie ma między innymi perfumy, słodycze, alkohole i akcesoria.

Tyle, jeśli chodzi o teorię.

A teraz… zapraszam na „krótką” relację 😉

Pan Sebastian Gralewski, Ambasador FNCG (osoba zajmująca się promocją alkoholi i słodyczy), zaprezentował mi asortyment sklepu

Całe to przedsięwzięcie bardzo mnie ucieszyło, ponieważ jestem pasjonatem whisky i bardzo sobie cenię rzetelność informacji oraz poważne podejście do tematu. Jako bloger, często sięgam po wiadomości z różnych źródeł. Nauczyłem się z czasem, że są osoby, na których recenzjach mogę polegać i z których opiniami watro się liczyć. Z drugiej strony, wszędzie można znaleźć nieco „rzemieślnicze” podejście do handlu, gdzie wyraźnie widać, że najważniejsze dla sprzedawcy jest to, żebyś po prostu nabył produkt, a Twoje zadowolenie często jest sprawą mniejszej wagi.

Objaśnię to szerzej:

Wyobraź sobie zawodowego muzyka, który grał support przed Claptonem w Gdyni. Wchodzi do osiedlowego sklepiku muzycznego, jeszcze nie zaczął się nawet rozglądać…a sprzedawca natychmiast zachwala mu i reklamuje struny gitarowe Presto za 12 zł „bo żadne inne nie brzmią tak jak te”…

Dopiero teraz rozumiemy, dlaczego nie ma się co dziwić, że skala samobójstw wśród muzyków z roku na rok rośnie, jak liczba kolekcjonerów barwnej inaczej serii Game of Thrones.

Albo inny przykład:

Pomyśl o maniaku motoryzacji, dla którego samochód to nie tylko hobby. To jego pasja. Wszystko w swoim autku ma dopięte na ostatni guzik. Fotele w wysokiej jakości skórze, oryginalne, niskoprofilowe alufelgi, rewelacyjny sprzęt audio, zadbany silnik — wszystko w świetnym guście… A teraz wyobraź sobie, że robi zakupy w motoryzacyjnym, a sprzedawca próbuje mu wcisnąć tandetną, włochatą nakładkę na kierownicę, bo akurat jest w promocji i na pewno będzie pasować.

Dlaczego o tym piszę?

Bo mniej więcej tak samo jest w świecie whisky!

Jeżeli jesteś (albo starasz się być) na bieżąco, czytasz fachową literaturę, uczestniczysz w różnych degustacjach, festiwalach, lub należysz do różnych tematycznych grup na FB… albo po prostu siedzisz w temacie już od lat i w setkach, jak nie w tysiącach liczysz lepsze, lub gorsze dramy, które przeszły już przez twoje gardło… to powiedz szczerze: czy jest coś bardziej frustrującego niż pytanie: „Czy mogę w czymś pomóc?”, kiedy niechcący zawitałeś do osiedlowego monopolowego?

Grzecznie i spokojnie przeglądasz sobie półkę z single maltami, aż tu nagle, niespodziewanie pojawia się fachowa obsługa. „Szuka pan czegoś konkretnego?”

No przecież nie powiesz, że czegoś z Islay — świat nie jest na to gotowy 😉

Czegoś dymnego? Torfowego? Zapomnij. Ciągle zastanawiasz się co powiedzieć, żeby nie urazić sprzedającej pani i nie wyjść na jakiegoś dziwoląga, który zamiast brać, co jest, wymyśla jakieś niestworzone rzeczy.

Nie, dziękuję… tyko się rozglądam.

Na chwilę pomaga, ale już po paru minutach pada propozycja nie do odrzucenia: „to może panu pomogę 😁 szukamy whisky?”.

Tak.

„To tutaj mamy duży wybór” – wskazuje palcem na półkę, którąś nie wiadomo jakim cudem pominąłeś.

Cały przekrój „doskonałych” napojów na bazie whisky z wszelakimi możliwymi dodatkami. Z miodem, syropem klonowym, chilli, miętą, czekoladą… na szczęście masz w kieszeni telefon, który ratuje ci życie. Udajesz, że musisz zadzwonić i możesz spokojnie wyjść ze sklepu.

Większość nie znaczy wszędzie

Oczywiście w większych miastach, sytuacja wygląda o niebo lepiej. Sam cieszę się, gdy sprzedawca, słysząc „Lagavulin”, nie szuka niczego na półce z lekarstwami. No co? Przecież Lagavulin brzmi prawie, jak Rapacholin — można się pomylić 😉

Tak naprawdę, trudno mi określić jaki odsetek sklepów z alkoholami może się poszczycić rzeczywiście fachową obsługą. Zawsze jest mi miło, gdy taką spotykam i gdy trafiam na pozytywnie zakręconych pasjonatów whisky na odpowiednim miejscu.

Mieszkam w czterdziestotysięcznym miasteczku i gdy wybieram się do sklepu monopolowego, muszę sam dokładnie wiedzieć, czego chcę. Rzadko mogę liczyć na obsługę. Jednak już w oddalonym o 100 kilometrów Szczecinie, udało mi się trafić do kilku fachowych sklepów z whisky, gdzie sprzedawcy (a może byli to właściciele) naprawdę wiedzieli, co mają na półkach.

No, ale wróćmy do tematu.

Travel Retail

„Le Connaisseur” – stanowisko degustacyjne sklepu Aelia Duty Free.

Miałem możliwość skosztować kilku ciekawie dobranych produktów alkoholowych z „repertuaru” sklepu.

CDN.

(Część 2 – opis degustacji i wnioski z wizyty)

Whisky Reset na Instagramie

Whisky Reset na Facebooku

6 thoughts on “Aelia Duty Free, relacja z wizyty – część 1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.