Tanqueray Imported – recenzja ginu

Tanqueray Imported

Bardzo cieszy mnie wzrost zainteresowania ginem w Polsce.

Nie jest to taki bum, jak na whisky, ale można w końcu zaobserwować coraz większy asortyment tego płynu w sklepach. Dzisiaj, to już nie tylko Lubuski i Stock. Teraz naprawdę można już nieco poprzebierać i poznać jego różne smaki, gatunki i odsłony.

Już dawno odkryłem Tanqueray no. Ten, który nawet po spróbowaniu kilkudziesięciu różnych ginów, ciągle robi wrażenie (ciągle jeden z najlepszych ginów, jakie piłem). Dziś do kieliszka trafił jego… „młodszy brat”? Zobaczymy, co ma do powiedzenia.

Tanqueray Imported

London Dry Gin

Objętość alkoholu: 47,3%

Czterokrotnie destylowany

Kolor: bezbarwny

Notka smakowa

Zapach: tradycyjny, konwencjonalny i dość mocno alkoholowy. Jałowiec, limonka, melisa, skórka z pomarańczy, odrobina imbiru. 20/25

Smak: słodki, wyrazisty, przyjemny. Likier wiśniowy, rodzynki, szałwia, rozmaryn, jałowiec, dżem malinowy, syrop cukrowy. Brakuje mi cytrusowych klimatów, które tak lubię i które tak dominowały w Tanqueray no. Ten. Alkohol całkiem przyzwoicie ukryty. 20/25

Finisz: ziołowo-miodowy. Rodzynki, suszona żurawina, miód, gorzka czekolada, kiepskiej jakości, cola. Długo utrzymuje się na języku. 21/25

Balans: nie jest to gin, do którego będę wracał. W zasadzie, oprócz intensywności, niczym się nie wyróżnia. Raczej sprawdzi się w drinkach, do mieszania z dobrej jakości tonikiem (większość i tak wypije go w taki właśnie sposób). 20/25

Ogólnie: 81/100

Cena: ok. 90 zł

Według mnie, do picia na czysto, niekoniecznie się nadaje, ale spójrzmy prawdzie w oczy: kto pije gin na czysto?

Więcej zdjęć tutaj

Whisky Reset na Facebooku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.