Glenmorangie Signet
Na długo zanim do głowy przyszedł mi pomysł na prowadzenie bloga, swoje notki smakowe publikowałem na aplikacji Whizzky. Moją uwagę przykuł jeden użytkownik z Ekwadoru, który opublikował tam setki recenzji. Zawsze podkreślał, że jego ulubioną destylarnią była Talisker… do czasu, aż spróbował właśnie Glenmorangie Signet. Ocenił ją na 100/100 punktów, co bardzo mnie wtedy zainteresowało.
Zauważyłem, że nie jestem jedynym polskim blogerem, który właśnie tam (na Whizzky) szlifował swój warsztat. Szczerze powiem, że apka jest świetna i bardzo intuicyjna, ale czas już skupić się na samej whisky.

Zdjęcie: Tomasz Rodak
W procesie produkcji Signet, używa się między innymi z tzw. czekoladowego słodu jęczmiennego, znanego chociażby z produkcji ciemnych piw (Stout, Porter). Słód ten praży się na miejscu, dlatego destylarnia przeznacza 1 tydzień w roku na produkcję właśnie wspomnianego, czekoladowego słodu. Prace nad innymi wypustami zostają wtedy wstrzymane i pracownicy przez cały tydzień skupiają się jedynie na produkcji Glenmorangie Signet.
Drewno, którego używa się do leżakowania destylatów to specjalna odmiana dębu, rosnącego dużo wolniej niż biały dąb amerykański, oprócz niego, użyto beczek po sherry, a według niektórych źródeł destylaty leżakowały od 10 do 30 lat.
Whisky ta zadebiutowała w roku 2008 i do dziś znajduje się w stałej, podstawowej ofercie Glenmorangie.
Glenmorangie Signet
Glenmorangie znaczy „Dolina Spokoju” (tłumaczone również, jako „Dolina Wielkich Mokradeł”)
Single Malt Scotch Whisky
Region: Highland
NAS
46% alkoholu
Nietorfowa
Leżakowana w nowych, świeżych beczkach ze specjalnej odmiany białego, wolnorosnącego dębu i finiszowana w beczkach po sherry
Brak danych odnośnie filtracji na zimno

Kolor: bursztyn z rubinowym akcentem, z dodatkiem sztucznego karmelu e-150a
Zapach: lekko słony, delikatnie morski, owocowo-czekoladowy. Suszone śliwki, kajmak, lukrecja, skóra, toffi, mleczna czekolada, earl grey, orzechy laskowe, anyż, migdały, siano, Tonkowiec Wonny, chinina, kardamon, suszone daktyle, kwiat piwonii, wytrawne Prosecco (lub jakieś inne wino musujące). Mógłbym tak pisać i pisać. Whisky bardzo długo się otwiera, a każda kolejna warstwa zdaje się być coraz przyjemniejsza. Czuć wszystko oprócz alkoholu. Po kilkunastu minutach czuć dodatkowo mnóstwo drewna, karmelu i zbóż. 22,5/25
Smak: a teraz zaczęła się już inna bajka. Gorzka czekolada, karmel, drewno, orzechy włoskie, prażone migdały, rodzynki, gorzka pomarańcza, suszone śliwki, dojrzałe banany, skórka żytniego chleba. Smak jest przyjemny i ciekawy, ale nie tak bogaty, jak aromat. Alkohol też nie jest tak dobrze ukryty, jak w aromacie. 21,5/25
Finisz: lukrecja, cukier muscovado, kakao, miód gryczany, drewno, karmel, powidła śliwkowe, rodzynki, dojrzałe gruszki, imbir, cynamon. 22/25
Balans: niesamowity aromat spowodował, że czułem się, jakbym się wzbił w powietrze na skrzydłach. Potem… smak i… lądowanie. Może nie totalnie twarde lądowanie, ale zdecydowanie już nie ten sam poziom. No dobra, niech będzie – obniżenie pułapu lotu. Na koniec, przyjemny i dość długi finisz. Czuć dojrzałość, czuć doskonałej jakości beczki i znakomity destylat. Takie Glenmorangie to ja mogę pić. 23,5/25
Ogólnie: 89,5/100
Inne opinie
whiskybase: 88,05/100 w oparciu o opinie 1193 osób
Cena: ok. 650 zł
Polecam
Podsumowanie
Rozumiem zachwyt wspomnianego wcześniej kolegi, jednak maksymalna ocena 100 punktów była chyba trochę na wyrost. Z drugiej strony, jest to najlepsza Glenmorangie, z tych, co dotychczas próbowałem. Czy jest warta swojej ceny? Dobre pytanie.
Z jednej strony mamy whisky bez deklaracji wieku, kastrowaną do 46%, z dodatkiem sztucznego karmelu, być może filtrowaną na zimno. Z kolei, musimy też wziąć pod uwagę pracochłonny proces produkcji – wolnorosnące dęby, w których leżakowały destylaty, rzadko spotykamy rodzaj słodu jęczmiennego, oraz rewelacyjny sam destylat. Aromat i smak zdecydowanie się bronią.
Dawno nie piłem tak dobrze zbalansowanej whisky, a już na pewno nigdy nie piłem tak dobrej Glenmorangie.
Więcej zdjęć tutaj
2 thoughts on “Glenmorangie Signet – recenzja whisky”