Glenallachie 12
Jeszcze kilka lat temu nie miałem pojęcia o istnieniu destylarni Glenallachie. Mimo, że pierwsze krople destylatu spłynęły już w 1967 roku, to jednak gorzelnia ta dopiero od kilku lat zaznacza swoją pozycję na rynku. Ostatnio, jednak świat zwariował na jej punkcie. Poszczególne jej wypusty rozchodzą się jak świeże bułeczki. Postanowiłem więc również spróbować, co w trawie piszczy. Pod lupę biorę Glenallachie 12.
Zdj. Adrian Bera
Myślę, że błyskawiczny sukces, jaki osiąga Glenallachie, wiąże się z sukcesem innej szkockiej destylarni – The GlenDronach, znanej z używania świetnej jakości beczek po sherry. Jednak nie zawsze powstawały tam whisky, jakie znamy dzisiaj. Dlatego trochę bawią mnie komentarze, jakie dość często czytam na Facebooku, że żadne wypusty z portfolio GlenDronach nie są barwione karmelem i nie są filtrowane na zimno. Wystarczy sięgnąć pamięcią do roku 2008.
Właśnie wtedy Billy Walker kupił tę destylarnię i wprowadził w niej nowe zasady. Dopiero od tego momentu zaczęto tam butelkować whisky w znanej nam dzisiaj formule. Wcześniejsze ich edycje zawierały sztuczny barwnik, były butelkowane przeważnie w mocy 40% i filtrowane na zimno, o czym wspomina chociażby Ralfy w tym odcinku z czerwca 2016 roku ➡️ < link tutaj >
Co to ma wspólnego z opisywaną dzisiaj whisky?
W 2016 roku, Billy Walker sprzedał The GlenDronach (a wraz z nią także BenRiach i Glenglassaugh), natomiast stał się właścicielem The GlenAllachie i od razu wziął się do pracy. Na fali popularności poprzedniej gorzelni, szybko udało mu się zbudować markę, która spotkała się z przychylnym przyjęciem.
Nagle destylarnia, która przez 51 lat produkowała wyłącznie składniki, które trafiały do blendów (głównie Chivas Regal) zaczyna produkować Single Malt. Być może na jej sukces składa się fakt, że w chwili wypuszczenia pierwszych oficjalnych edycji, od razu pojawiły się wypusty kilkunastoletnie, a nawet odsłona licząca sobie słuszny wiek, 25 lat.
Glenallachie 12
Glenallachie znaczy „Dolina Kamieni”
Single Malt Scotch Whisky
Region: Speyside
46% objętości alkoholu
Niefiltrowana na zimno
Nietorfowa
Leżakowana w beczkach po bourbonie, virgin oak i po sherry
Kolor: miedziany, naturalny
Notka smakowa
Zapach: ciekawy. Na początku miód, suszone śliwki, grzyby leśne (suszone podgrzybki), rodzynki. Potem pojawiają się nuty winne, sherry, jeżyny, czarne porzeczki, marcepan, suszone jabłka, lubczyk, natka pietruszki, siarka, sos sojowy, pestki moreli. 21,5/25
Smak: od razu czuć dużo sherry i świetnej jakości beczki. Karmel, drewno, lukrecja, szałwia, eukaliptus, suszone śliwki, rodzynki, miód gryczany, cukier muscovado, cappuccino, kakao, kokos. Bardziej przypomina mi BenRiach niż GlenDronach – jest nieco ostrzejsza i gorzej ułożona. Sam smak jest przyjemny, choć trochę jednowymiarowy. 21/25
Finisz: karmel, powidła śliwkowe, miód, gorzka czekolada, marcepan, dojrzałe gruszki, takie co, jak się je ugryzie, to sok aż kapie po policzkach, dojrzałe banany. Długi i przyjemny, alkohol średnio ukryty. 21/25
Balans: całkiem niezły trunek, jak na destylarnię, o której jeszcze kilka lat temu prawie nikt nie słyszał. Jednak nie jestem do końca przekonany, co do „sztosowości” tej whisky. Brakuje mi balansu. Dla mnie to po prostu zlepek dobrego destylatu i bardzo aktywnych beczek. Efekt jest niezły, ale nic ponadto. 21/25
Ogólnie: 84,5/100
Inne opinie
Cena: ok. 200 zł
Podsumowanie
Ciekawa, intensywna, smaczna whisky. Trochę mi się wydaje, że to wciąż eksperyment, któremu jeszcze brakuje charakteru. Z drugiej strony, cieszę się, że nie jest to kopia (czy też próba skopiowania) whisky z destylarni The GlenDronach. Zdecydowanie warta spróbowania, dlatego już się cieszę, na degustacje kolejnych edycji.
Więcej zdjęć tutaj
Zdecydowanie whisky godna polecenia.
Pozdrawiam
Zgadzam się. Odwzajemniam pozdrowienia 🙂