Glengoyne 12
Po wyjątkowo udanej degustacji genialnej edycji 10-letniej, przyszedł czas na Glengoyne 12. Tym razem destylaty leżakowały w beczkach w następujących proporcjach:
20% beczki po sherry z europejskiego dębu, pierwszego napełnienia
20% beczki po bourbonie, pierwszego napełnienia
60% beczki ponownego napełniania, zarówno po bourbonie jak i po sherry.
Całość zabutelkowana została w mocy 43%, w naturalnym kolorze.
Glengoyne 12
Glengoyne znaczy „Dolina Dzikich Gęsi”
Single Malt Scotch Whisky
Region: Highland
Objętość alkoholu: 43%
Brak danych odnośnie filtracji na zimno
Whisky nietorfowa
Leżakowana w beczkach po bourbonie i po sherry
Kolor: bursztyn, naturalny
Notka smakowa
Zapach: zdecydowanie bardziej bourbonowy niż edycja 10-letnia. Dużo karmelu, toffi, wanilii, potem pojawia się likier jajeczny, migdały, dojrzałe brzoskwinie, pieczone jabłka, powidła śliwkowe. Alkohol średnio ukryty, a sam aromat… o wiele mniej atrakcyjny, niż wspomniana dziesiątka. Dopiero po kilkunastu minutach zapach „dojrzewa” i staje się dużo przyjemniejszy. 20,5/25
Smak: marcepan, suszone daktyle, pestki moreli, miód gryczany, gorzka czekolada, mocno przypalony karmel, drewno, wanilia, rodzynki, trochę sherry. Dobrej jakości beczki zrobiły swoje – bardzo wyraźnie czuć ich wpływ, ale nie udało się zbyt dobrze ukryć alkoholu. 21/25
Finisz: toffi, suszone śliwki, dojrzałe brzoskwinie, rodzynki, kakao, kokos, wanilia – długi i przyjemny. 21,5/25
Balans: przyjemna edycja. Bardzo wyrazista – beczki pierwszego napełnienia czuć na każdym kroku. Dojrzewało w nich 40% wszystkich destylatów. Jednak whisky ta zachowuje się, jakby była trochę młodsza, niż jest w rzeczywistości i to czuć, ale mimo wszystko, jest zdecydowanie godna polecenia. 21/25
Ogólnie: 84/100
Inne opinie
Cena: ok. 170 zł
Podsumowanie
Ciekawa sprawa z tą dwunastką – wbrew moim oczekiwaniom, na tle młodszej, 10-letniej edycji, wypada jednak dość blado. Nawet pomimo wyższego o 3% stężenia alkoholu. Dlatego spośród wspomnianych dwóch, zdecydowanie wybieram Glengoyne 10.
Więcej zdjęć tutaj
Ciekawe ja mam dokładnie odwrotne odczucia i 12stka jest moim zdaniem bardziej rozbudowana i daje więcej doznań smakowych, generalnie lepsza dla mnie.
Pozdrawiam i gratuluję fajnego bloga.
Dzięki 🙂 12-letnia edycja jest trochę mocniejsza, a co za tym idzie, nieco bardziej intensywna. Jednak zdecydowanie wolę 10. W końcu nie wszystko musi każdemu tak samo smakować 😉
To prawda i tak powinno być 😀