Degustacja Kilchoman 26.10 – relacja z wydarzenia

Degustacja Kilchoman

Skoro na grupie Whisky Lovers Poland mamy weekend z destylarnią Kilchoman a dziś degustacja (wczoraj też już coś się w tym temacie zadziało), warto przypomnieć poprzednią. 🙂

26.10.2020 na platformie Zoom odbyła się degustacja whisky z destylarni Kilchoman. Wirtualny bilet wstępu wraz z zestawem 5 sampli można było nabyć na stronie M&P. Spotkanie poprowadził Mariusz Masiak. W spotkaniu udział wzięło 24 uczestników.

Już na samym początku, prowadzący przypomniał nam, że mimo niewielkich rozmiarów destylarni i jej stosunkowo młodego wieku, ilość różnych edycji powstałej tam whisky jest przeogromna. Link do wszystkich dotychczasowych edycji <tutaj>.

Przy okazji mogliśmy zobaczyć piękne zdjęcia zarówno gorzelni Kilchoman, jak i samej wyspy Islay.

Kilchoman

Większość zdjęć zaczerpnąłem z materiału prezentowanego podczas degustacji.

Początki

Pierwsze krople destylatu z alembików spłynęły w grudniu 2005 roku. Była to pierwsza po blisko 124 latach nowo otwarta destylarnia na Islay. Założycielem jest Anthony Wills, który do chwili obecnej (wraz z trzema synami) tam pracuje.

Początki nie były łatwe, bowiem farma, na której obecnie stoi gorzelnia, najpierw była dzierżawiona od jednego ze szkockich milionerów, więc właściciele Kilchomana cały czas mogli się spodziewać wymówienia dzierżawy. Jednak po jakimś czasie, udało się tę ziemię odkupić. Zapewne miało to także wpływ na zwiększenie produkcji.

Dzięki rozbudowie, znacznie zwiększyły się moce produkcyjne. W chwili obecnej (2021 rok) powstaje tam około 480 tysięcy litrów alkoholu rocznie.

Sama nazwa Kilchoman wzięła się od nazwy parafii – niedaleko destylarni znajdują się ruiny kościoła i cmentarz noszący tę samą nazwę.

Degustacja Kilchoman

Farma Kilchoman

Tak wygląda farma, na której rośnie jęczmień używany do produkcji edycji 100% Islay. Każdy etap tej whisky powstaje na miejscu. Od uprawy jęczmienia, przez żniwa, zacieranie, fermentację, destylację, dojrzewanie, a nawet butelkowanie – wszystko odbywa się w destylarni.

Pierwsza, inauguracyjna edycja 100% Islay pojawiła się w 2009 roku. Przy jej tworzeniu udział brał dr James Swan. We wrześniu 2020 pojawiła się dziesiąta edycja tej whisky. Właśnie ona poszła na pierwszy ogień.

Kilchoman 100% Islay 10th Edition

Butelkowana w mocy 50% alkoholu objętościowo. Z 41 beczek powstało 12400 butelek. Najmłodszy składnik dojrzewał 9 lat. Warto wspomnieć o tym, że zawartość związków fenoli w słodzie w poszczególnych wypustach 100% Islay jest wyraźnie niższa od innych produktów Kilchomana i wynosi około 20 PPM (pozostałe edycje – ok. 50 PPM).

Wyczuwalnie mniejsza ilość dymu niż w „zwykłych” edycjach Kilchoman w połączeniu z akcentem (choć często  niewielkim) beczek po oloroso, bardzo przyjemnie się komponuje. Whisky sprawia wrażenie bogatej i dojrzałej, co biorąc pod uwagę jej stosunkowo młody wiek, jest sporym wyczynem.

Na wielki plus zasługuje transparentność tej whisky. Znamy skład (rodzaje jęczmienia), wiek poszczególnych destylatów, a także ilość i rodzaj beczek użytych do maturacji.

Rozbawiło mnie porównanie aromatu tej whisky do zapachu kombajnu pędzącego przez pola jęczmienia, gdzie tumany kurzu unoszą się za pojazdem 😉 Jechałem kiedyś kombajnem, ale nie pamiętam jak pachniał, więc trudno mi się w tej kwestii wypowiedzieć… ale brzmi ciekawie.

Whisky ta została uznana za „ugrzecznioną” wersję 100% Islay. Padały też głosy, że edycja dziewiąta była jeszcze ciekawsza, choć nie było pod tym względem jednomyślności wśród uczestników degustacji. Jak dla mnie, ta wersja jest świetna, ale oprócz niej, próbowałem jedynie edycji czwartej, która moim zdaniem jest o wiele słabsza (chociażby ze względu na wiek destylatów wchodzących w jej skład).

Warto nadmienić, że z 1 tony jęczmienia rosnącego na Islay można wyprodukować o wiele mniej czystego destylatu, niż z jęczmienia pochodzącego z innych rejonów Szkocji. Może właśnie dlatego, te edycje whisky są tak wyjątkowe.

Jako druga whisky, na tapecie znalazła się…

Kilchoman Fino

Była to swego rodzaju premiera on-line w Polsce. Od razu whisky ta wprowadziła niemałe poruszenie.

Sherry Fino nie należy do najpopularniejszych w Polsce, ale z pewnością mogę stwierdzić, że to jedno z moich ulubionych typów sherry. Mamy tutaj 100% maturacji w beczkach po sherry fino, które pochodziły z bodegi Miguel Martin. 12 beczek, z czego aż 11 z nich było pierwszego napełnienia.

Drożdżowo – masłowy aromat, mnie osobiście skojarzył się z zapachem przełamanego, świeżego kwiatu słonecznika. Oczywiście potężna dawka torfowego dymu w typowym dla Kilchomana stylu pokreśliła całość, ale jej nie zdominowała. Ogólnie, whisky nie jest zbyt słodka – raczej dymno, delikatnie kwaskowo – wytrawna. Trochę cytrusów, odrobina soli… no cudo!

I być może właśnie Fino mogłoby zostać ciekawą alternatywą dla jednokierunkowych sherry-bomb po PX. Więc zamiast iść w te „śmieszne” ex-rumy, albo jakieś „dziwne” beczki po IPAch, czy innych wynalazkach, to właśnie sherry fino mogłoby przynieść światu whisky o wiele więcej dobrego. Ale to tylko i wyłącznie moja marginesowa uwaga.

Moja pełna recenzja tej whisky – <tutaj>

Parę słów o procesie produkcji

Obecnie destylarnia dysponuje dwiema kadziami zaciernymi i dwunastoma kadziami fermentacyjnymi, przez co możliwości produkcyjne wzrastają. Proces fermentacji obecnie trwa około 90 – 100 godzin. Powstaje więc brzeczka o mocy 7 – 8% alkoholu objętościowo.

Potem mamy dwie pary niewielkich alembików. Żadnych komputerów – wszystko robi się tutaj metodami wręcz ekstremalnie rzemieślniczymi. Świeży destylat trafia do beczek rozcieńczony do 63,5%. Jakieś 30 beczek tygodniowo napełnianych jest destylatem, gdzie potem wędrują do magazynu i cytując klasyka, czekają na „efekt motyla”.

Kilchoman najczęściej używa beczek po bourbonie Buffalo Trace, które to nie są rozbierane na klepki i ponownie składane, tylko w całości trafiają do destylarni. Dzięki temu zachowują więcej aromatów, co dla typowego dla tej szkockiej gorzelni, krótkiego leżakowania jest oczywiście na duży plus.

Taki transport jest oczywiście droższy, ale myślę, że każdy fan tej destylarni docenia tę jakość. W pięciu magazynach obecnie (2021) leżakuje jakieś 9000 beczek z alkoholem.

Sampel nr 3

Kilchoman Am Bùrach

Am Bùrach znaczy bałagan. Whisky ta powstała w wyniku pomyłki. Beczki, w których dojrzewały destylaty przeznaczone na edycje Machir Bay omyłkowo trafiły do kadzi fermentacyjnej z destylatami leżakowanymi w beczkach po porto. Na początku wydawało się, że nic z tego „bałaganu” nie wyjdzie. Jednak postanowiono coś z tym zrobić.

Kilchoman Am Burach

Proces powstawania Am Burach

W 2009 i 2010 roku zalano beczki destylatem przeznaczonym na Machir Bay. Rok później, nowym destylatem zalano beczki po porto. W 2014 omyłkowo zmieszano wszystkie te destylaty. Skomentowano to, jako Port/Machir Bay Blend i określono mianem „mess” (bałagan)

Później postanowiono całość przelać na kolejne 3 lata do beczek po bourbonie, na których naniesiono napis „Am Burach”, co oznacza właśnie bałagan. Po 3 latach, całość trafiła na 6 miesięcy do niewielkich, stulitrowych beczek po porto. Tym sposobem do butelek trafił 9-letni destylat z ciekawym CV.

Whisky okazała się bardzo ciekawa i zebrała głównie pozytywne opinie wśród uczestników. Moja recenzja znajduje się <tutaj>.

Potem weszliśmy w mocniejsze klimaty

Kilchoman Machir Bay Cask Strength

58,6% ABV. 5-letnia whisky głównie z beczek po bourbonie Buffalo Trace. Piękna, jaśniutka barwa. Czuć młodość, dym, siano, ale alkohol niemiłosiernie daje o sobie znać. Ale w smaku jest już dużo lepiej niż w zapachu. Wyrazisty peat-monster, jednak nie zdobył „owacji na stojąco” wśród uczestników degustacji.

Później natomiast, gdy już się z nią oswoiliśmy, było dużo ciekawiej. Machir Bay na sterydach i klasyka dymnej whisky po bourbonie w CSie.

Podstawowy core-range Kilchoman, to 4 whisky: Machir Bay, Sanaig, 100% Islay i Loch Gorm.

Oprócz tego, jak już wspomniałem na początku, cała oferta destylarni łącznie z limitowanymi edycjami wynosi już kilkaset pozycji.

Na koniec petarda

Kilchoman 100% Islay Pedro Ximenez

Edyzja zabutelkowana na Festiwal Whisky&Friends. 5-letnia whisky, której destylat leżakował w beczce sherry PX. Mamy tu moc beczki: 59% ABV.

 

I tutaj wkradł się kolejny już błąd. Na etykiecie widnieje napis „Pedro Ximenez Finish 100% Islay Single Cask”. Jednak nie mamy tu do czynienia z finiszowaniem, a z pełną maturacją w beczce po sherry. Być może to roztargnienie grafika, a może już stały trend?

Jak już wspomniałem na początku, podczas opisywania pierwszej whisky, 100% Islay zawiera jedynie 20 PPM, więc jest wyraźnie mniej dymna niż lwia część wypustów tej destylarni. Dokładnie tak samo jest i w tym wypadku. Mniejsza dymność, słodkie sherry, moc beczki, single cask… ta whisky pozamiatała.

Pozamiatał też Bartosz z blogu Szkocka Krata, który skojarzył aromat tej edycji z czerwonym kisielem owocowym dla dziecka. Wszystkim się to spodobało (do owacji na stojąco było niedaleko).

Dla mnie beczka po PX + 20 PPM i do tego ten genialny destylat Kilchomana… całość wyszła idealnie. Niesamowita kompozycja, pyszna whisky. Zdecydowanie najlepszy dram wieczoru.

„Niezwykle pijalna, piękna, śniadaniowa whisky w mocy 59%” – tak skomentowali ją uczestnicy. Chyba trudno o lepsze podsumowanie. Sam również byłem zachwycony.

Podsumowanie

Atmosfera podczas spotkania była bardzo przyjazna, a dyskusja otwarta. Bez żadnej spinki, sztuczności, czy rywalizacji. Prowadzący stanął na wysokości zadania i ponaddwugodzinne spotkanie zleciało nam w mgnieniu oka.

Jestem pewien, że podczas dzisiejszej degustacji będzie podobnie.

Gorąco polecam

Więcej zdjęć tutaj

Whisky Reset na Facebooku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.