Nowa polityka The GlenDronach
Od jakiegoś czasu daje się zauważyć widoczne zmiany w „polityce” wielu destylarni. Przez jakiś czas koncern Brown-Forman pozwolił nam się łudzić, że destylarnie wchodzące w jego portfolio, nadal będą produkować whisky w znany nam, kraftowy sposób, czyli właśnie w takiej formie, w jakiej przejęli je od poprzedniego właściciela. I tak na przykład zarówno GlenDronach, BenRiach, jak i Glenglassaugh, czyli szkockie destylarnie, które zostały przez tę firmę kupione, na początku niewiele zaczęły zmieniać. Chyba każdy z nas przyjął to z ulgą i chętnie zaakceptował.
Niestety, taki stan rzeczy nie trwał długo. Sam szybko zauważyłem, że nowa edycja Benriach 10, zwana teraz The Original Ten, w odróżnieniu do poprzedniej oficjalnej 10-letniej edycji, również butelkowanej w mocy 43%, została już poddana procesowi filtracji na zimno. Zawsze podobało mi się to, że zarówno na butelkach The GlenDronach oraz BenRiach widniała informacja, że whisky nie są filtrowane na zimno. Mimo, że poziom stężenia alkoholu wynosił zaledwie 43%. Nikomu to nie przeszkadzało, a destylarnie zrzeszały coraz to więcej fanów, dla których fakt ten był bardzo istotny. Kraftowa prezentacja, polegająca na braku filtracji oraz butelkowaniu whisky w naturalnym kolorze, była ogromnym atutem ich ulubionych trunków. Niestety, zmieniło się to po niedawnym rebrandingu.
Więcej zdjęć tutaj
OK, tych kilka zmian w podstawowych edycjach BenRiach byliśmy w stanie jeszcze znieść. Ale to, co ostatnio zauważyli wnikliwi obserwatorzy półek sklepowych, na których znalazły się nowe butelki The GlenDronach w USA… delikatnie mówiąc „zatrząsło Internetem”.
Nowa polityka The GlenDronach
Na początku, pocztą pantoflową wypłynęła wiadomość, że w GlenDronach zaczynają wprowadzać proces filtracji na zimno. Oczywiście posypały się e-maile z mnóstwem pytań. Próbowano szybko zamknąć temat, zbywając zainteresowanych stwierdzeniem, typu: ,wczoraj rozmawiałem z Rachel Barrie. Nic się nie zmieniło. Możecie wszyscy spać spokojnie’. Niestety, rzeczywistość bardzo szybko to zweryfikowała. Na półkach w sklepach z alkoholem (początkowo w samych Stanach) ktoś zauważył, że na etykietach Glendronachów nie ma już ich ulubionego: „Non Chill Filtered”.
O co tyle hałasu?
Filtracja na zimno to proces, w którym whisky schładza się do bardzo niskich temperatur. Potem następuje proces filtracji, podczas którego mikroskopijne cząsteczki (m.in. białek i tłuszczy) oddziela się od gotowego produktu. Według niektórych, proces ten obniża jakość whisky, ponieważ tłuszcz – jako nośnik smaku – zostaje z niej usunięty. Whisky ma więc krótszy finisz i bardziej wodnistą konsystencję. Sam nie jestem co do tego przekonany, bo nigdy nie miałem okazji przetestować dwóch identycznych whisky – jednej filtrowanej, a drugiej nie – w bezpośrednim zestawieniu.
Najprościej rzecz ujmując, proces filtracji stosuje się po to, żeby po schłodzeniu, dodaniu lodu lub wody, whisky nie robiła się mętna. Zabieg ten jest jednak zbyteczny, jeśli trunek butelkuje się w mocy 45% ABV lub wyższym. I chyba tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Skoro destylarnia decyduje się na zabieg filtracji, to musi być tego jakiś powód. Ale skoro wprowadzenie tego zabiegu zauważono od razu, kiedy tylko nowe butelki pojawiły się w sprzedaży, to kiedy już pojawią się whisky z obniżonym ABV, faktu tego też nie uda się ukryć.
Oczywiście właściciele The GlenDronach zarzekają się, że ,nic tak naprawdę się nie stało’. Podkreślają, że proces filtracji nie dotyczy ich linii Cask Bottling ani whisky w wersji Cask Strength. Jednak przysłowiowe mleko już się rozlało i sam jestem ciekaw czym nas jeszcze zaskoczą w przyszłości. Sama destylarnia w odpowiedzi na liczne e-maile, które w tej sprawie docierają, odpowiada mniej więcej tak, że usunięcie oznaczenia „Non Chill Filtered”, pozwoli im na większą elastyczność, przez co mogą zapewnić najwyższą jakość i niezmienność whisky. Zapewniają jednak, że nadal wytwarzają je według najwyższych standardów. Whisky zdobywa liczne nagrody, a pani Master Blender świetnie selekcjonuje beczki… i takie tam. Dla mnie to marketingowy bełkot level master.
Czy to coś zmienia?
Sam nie wiem, czy filtracja na zimno jakoś wyraźnie wpływa na smak whisky. Musiałbym bezpośrednio porównać whisky poddaną temu procesowi z drugą o takich samych parametrach, tyle że bez filtracji. Nie wiem, czy bym poczuł różnicę. Jednak wiem jedno: kraftowa prezentacja whisky zawsze wiąże się z brakiem filtracji na zimno i brakiem barwnika. Jeśli chodzi o The GlenDronach… nie ma już mowy o takim podejściu. Dla mnie wcale to nie znaczy, że nagle wprowadzę jakiś bojkot i nie będę kupował whisky z tej destylarni. Myślę, że dopóki nie obniżą stężenia alkoholu, to tak naprawdę niewiele to zmieni. Ale jestem ciekawy, jak to wpłynie na ogólną sprzedaż „Glendronachów”.
Jeśli wprowadzą obniżenie poziomu ABV do 40% i obniżą ceny, ich produkty staną się bardziej popularne i szerzej dostępne. Przez to ich sprzedaż na pewno wzrośnie. Będzie się ją jednak polecać wyłącznie dla osób zaczynających tę przygodę, a w niektórych kręgach, całkowicie spadnie jej reputacja. Z kolei, jeśli sprawdzi się czarny scenariusz, który przedstawia nam Ralfy, to za kilka lat butelki GlenDronach będą się nadawać tylko do drop-testów.
Mnie osobiście trochę boli to, że w przeciwieństwie do BenRiach, tutaj proces filtracji dotyczy całej podstawowej oferty. Allardice i Parliament również. Myślę, że określenie powolna „makallanizacja” GlenDronach jest chyba najbardziej trafnym spostrzeżeniem, na jakie wpadli internauci.
A Wy co sądzicie o nowej polityce The GlenDronach? Robi Wam to jakąś różnicę, czy raczej jest to Wam obojętne? Z tego, co pamiętam, to do 2003 roku whisky z tej destylarni też były filtrowane na zimno. Może więc chodzi o „powrót do korzeni”?
One thought on “Nowa polityka The GlenDronach – o co tyle hałasu?”