Ardbeg Scorch
Przyszedł czas na Ardbeg Scorch. Ostatnim limitowanym wypustem Ardbega, jaki opisałem na blogu był Drum. Oczywiście nie polowałem na butlę, ale dzięki uprzejmości mojego ulubionego blogera (nie napiszę którego – co mu będę reklamę robił? 😉) stałem się szczęśliwym posiadaczem sampelka wymienionej edycji (podobnie zresztą jak i tej dzisiejszej). Była to moim zdaniem najsłabsza edycja whisky z tej destylarni jaką próbowałem i skutecznie zniechęciła mnie do dalszej eksploracji tematu limitowanych edycji Ardbeg.
Potem już skupiłem się na podstawowym core-range’u i nawet udało mi się skompletować i opisać całą ofertę destylarni. Jednak potem pojawił się Ardbeg 25 i znowu muszę polować 😅
Ardbeg – Macallan z Islay
Tych limitowanych, „wyjątkowych” edycji jest już tak dużo, że nie sposób wymienić je z pamięci. I jak bardzo podoba mi się podstawowa oferta: Ardbeg Ten, Uigeadail, Corryverckan, An Oa, 5 Wee Beastie, 19 Traigh Bhan, i 25 (choć tej ostatniej edycji jeszcze nie próbowałem), tak te coroczne, limitowane wypusty nie robią na mnie większego wrażenia. Ponadto często wypadają one średnio przy podstawowych edycjach, które można nabyć w o wiele lepszej cenie.
Powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że w tej destylarni mniejszą rolę odgrywa już sama whisky. Natomiast do marketingu przykłada się już o wiele większą wagę.
Ardbega Scorch w ogóle nie brałem pod uwagę, jeśli chodzi o pisanie recenzji. Skutecznie zniechęciła mnie reklama, którą zobaczyłem na Instagramie. Rozumiem, że żeby sprzedać jakiś produkt, trzeba go odpowiednio zareklamować, jednak po tym, co zobaczyłem (gość w różowym dresie, trampkach i złotej koronie, obsypany złotymi monetami wyciąga Scorcha ze skrzyni i pije. Nawet wysilił się na notkę smakową – cytuję: „Dobre!”), stwierdziłem, że na pewno nie jestem odbiorcą docelowym.
Ale skoro sampelek już wpadł, to głupio byłoby nie spróbować. Do dzieła więc 😁

Zdjęcie: Michał Mokwiński (whiskytime.pl)
Ardbeg Scorch
Ardbeg znaczy „Mała Wysokość”
Scorch znaczy „Wypalone, przypieczone”
Single Malt Scotch Whisky
Region: Islay
NAS
46% alkoholu objętościowo
Mocno torfowa, ok. 50 PPM
Leżakowana w mocno wypalanych beczkach po bourbonie

Kolor: bursztyn, naturalny
Notka smakowa
Zapach: toffi, toffi, jeszcze trochę toffi, później mleczna czekolada, dym, świeżo skoszona trawa, melon Galia, syrop klonowy, anyż, melasa, tlące się, dogasające ognisko. Dużo słodszy od i tak już słodkiego Ardbega Ten. Alkohol przyzwoicie ukryty. 22/25
Smak: przypalone drewno, karmel, dym, wanilia, suszone śliwki, cynamon, popiół, suszone figi, bita śmietana, marcepan, prażony słonecznik, likier jajeczny. W smaku mniej słodyczy niż w aromacie, a alkoholowa intensywność całkiem nieźle zamaskowana. 21,5/25
Finisz: długi i dymny – karmel, drewno, toffi, rozmaryn, kukułki. 21/25
Balans: bardzo przyjemny i intensywny zapach – mnóstwo słodyczy toffi i kajmaku. Potem już trochę bardziej wytrawny, ale wciąż przyjemny smak. Długi finisz wieńczy dzieło. Ciekawa edycja. 21/25
Ogólnie: 85,5/100
Inne opinie
Tomasz Miler (2021): 86/100
whiskytime.pl (2021): 86/100
whiskybase: 87,20/100 w oparciu o opinie 210 użytkowników serwisu
Podsumowanie
Najkrócej rzecz ujmując: Ardbeg Scorch smakuje jak… Ardbeg. Taki z mocno wypalanych beczek – trochę więcej słodyczy, trochę więcej karmelu. Zaskakujące byłoby to, gdyby było tu coś zaskakującego.
Cieszę się, że mogłem spróbować. Szkoda, że reklamy nie da się odzobaczyć, bo trochę niesmak pozostaje. A sama whisky jest trochę nudna, ale poprawna. Wojtek, dzięki za sampelka 😁
Więcej zdjęć tutaj
One thought on “Ardbeg Scorch 46% ABV – recenzja whisky”