Glenmorangie 12 The Lasanta 4th Edition – recenzja

Glenmorangie 12 The Lasanta

Glenmorangie to destylarnia, którą zacząłem się interesować na początku mojej przygody z whisky. Chciałem jak najszybciej spróbować 4 podstawowych edycji – 10 Original, 12 Nectar D’or, 12 Quinta Ruban i dzisiejszej edycji Glenmorangie 12 Lasanta.

Niby chcieć, znaczy móc, jednak aż do dzisiaj nie skompletowałem wspomnianych 4 edycji na blogu. Powód jest prosty. Po spróbowaniu poprzednich trzech, jakoś przeszedł mi zapał na dalszą eksplorację tego tematu.

W zasadzie, najbardziej smakowała mi 12-letnia Quinta Ruban, jednak potem coś poszło nie tak – zastąpiono ją edycją starszą o 2 lata, która już nie smakuje tak dobrze jak jej poprzedniczka. 12-letnią Nectar D’or zastąpiono NASem, więc nawet nie próbowałem nowej odsłony. Natomiast 10-letnia Original, jako daily-dram nawet się sprawdza, ale nie planuję do niej wracać.

Oczywiście na blogu znalazły się też ciekawsze pozycje: Allta, czy zdecydowanie najlepsza Glenmorangie do tej pory – Signet. Ponadto niedługo pojawi się recenzja edycji 18-letniej, ale mimo wszystko, im więcej próbuję whisky z tej destylarni, tym mniejszą sympatią do niej pałam.

Glenmorangie 12 The Lasanta

Single Malt Scotch Whisky

Glenmorangie znaczy „Spokojna Dolina”

Region: Highland

43% alkoholu objętościowo

Whisky filtrowana na zimno

Leżakowana w beczkach po bourbonie, finiszowana 2 lata w beczkach po sherry

Kolor: bursztyn +1,5, z dodatkiem sztucznego karmelu

Notka smakowa

Zapach: całkiem nieźle. wyraźnie czuć beczki po bourbonie – dojrzałe banany, masło, kruszonka, odrobina soli, ale czuć także wyraźny wpływ sherry – sok z winogron, rodzynki, brzoskwinie, suszone śliwki. Alkohol bardzo dobrze ukryty. 21,5/25

Smak: jak zwykle – gorzki jak *x&#%€! Jednak gdy się już przebijemy przez grubą warstwę goryczy, pojawia się przypalony karmel, wanilia, pestki moreli, wosk pszczeli, mleczna czekolada, mąka, lubczyk, suszone śliwki. Alkohol również tutaj jest bardzo dobrze zamaskowany. 20/25

Finisz: płaska bateria*, popiół, karmel toffi, powidła śliwkowe, średnio — długi. 20/25

* o taką baterię mi chodziło

Balans: na pewno nie jest to ta półka, co Quinta Ruban. Do GlenDronach 12 też dużo jej brakuje, choć tamta leżakuje w 100% w beczkach po sherry (oloroso + PX). Jednak dzisiejsza Glenmorangie Lasanta, beczki po sherry widziała tylko przez 2 lata, więc nie ma się co spodziewać sherry-bomby. Z drugiej strony, to całkiem „jadalna” whisky. Słodko – gorzka, a właściwie gorzko – słodka. Co prawda, lubię goryczkę, ale w Glenmorangie trochę z nią przesadzają. 20,5/25

Ogólnie: 82/100

Inne opinie

whiskybase: 82,79/100 w oparciu o opinie 135 osób

Whisky My Life

Podsumowanie

Nie ma tragedii, chociaż na pewno nie mogę z czystym sumieniem polecić tej whisky. Co prawda, pokazuje ona jak finiszowanie wpływa na smak, ale nie pokazuje tego ciekawie. Może być jako daily-dram do Netfliksa, do jakiegoś ciekawego serialu – bardzo ciekawego, żebyśmy nie musieli specjalnie koncentrować się na gorzkim smaku.

Więcej zdjęć tutaj

Whisky Reset na Facebooku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.