Bruichladdich Distillery Tour
Do tej pory na blogu pojawiły się relacje ze zwiedzania trzech destylarni: Glengyle, Glen Scotia oraz Springbank. Wszystkie trzy leżą w jednym miasteczku, w odległości około 8 minut pieszo. Wpisy te pojawiały się mniej więcej w 30-dniowych odstępach, mimo że każdą z tych destylarni odwiedziliśmy w tym samym dniu.
Następnie z półwyspu Kintyre (na którym leży Campbelltown), udaliśmy się na Islay. Była sobota, więc nie mieliśmy dużego wyboru, którą gorzelnię odwiedzić. Po krótkiej konsultacji z Rajmundem Matuszkiewiczem – autorem książki „Droga Whisky”, postawiliśmy na Bowmore – najstarszą destylarnię na Islay. Ale ją zostawiliśmy sobie na koniec, jako przysłowiową wisienkę na torcie. Najpierw udaliśmy się do Bruichladdich Distillery.
Bruichladdich Distillery Tour
Naszą Tour Guide była Samantha Turnbull. Nie minęły 2 minuty i już nas wszystkich kupiła swoją charyzmą, osobowością i świetnym poczuciem humoru.
Zwiedzanie zaczęliśmy od krótkiego rysu historycznego destylarni.
Początki
W 1881 roku powstały dwie gorzelnie na Islay – Bruichladdich oraz Bunnahabain. W tamtych czasach budynek, który właśnie oglądamy postrzegany był, jako dzieło sztuki. Nie był to adaptowany obiekt, tylko wszystko powstało od podstaw. Wiele tych budynków zachowało się do dziś.
Bruichladdich kiedyś była wyposażona w podłogi do słodowania, czego niestety teraz nie ma… ale wrócimy jeszcze do tego tematu.
Założyciele
Założycielami destylarni byli trzej bracia Harvey.
Wcześniej bracia ci posiadali destylarnię grain whisky w Glasgow. W tamtych czasach wszelka whisky produkowana była na potrzeby blendów. Nikt nie zawracał sobie głowy single maltami. Na wyspę Islay przybyli w poszukiwaniu torfu – a ściślej mówiąc, w celu produkowania torfowej whisky. Poza tym, jak na Szkotów przystało, niemały wpływ na podjęcie tej decyzji miały finanse.
W tamtych czasach, podatki na wyspach wyglądały nieco inaczej – bardziej korzystnie, niż na mainlandzie. Poza tym, celnicy o wiele rzadziej odwiedzali odległą wyspę, niż pozostałe części Szkocji przyległe do stałego lądu. Krótko mówiąc: jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze.
Bracia Harvey pochodzili z Irlandii Północnej. Niedaleko położona wyspa Islay wydawała się idealnym położeniem na wybudowanie destylarni z jeszcze innego, ciekawego powodu. Irlandzcy poborcy podatkowi niechętnie zaglądali na tę wyspę z powodu Ileachs (rdzennych mieszkańców wyspy Islay). Najzwyczajniej w świecie, bali się ich i uważali ich za… jakby to miło ująć… barbarzyńców 😅 Jednak, jak zapewniła nas przewodniczka, sytuacja ta jakiś czas temu już uległa zmianie (o czym mieliśmy jeszcze okazję przekonać się osobiście).
Zmiany właścicieli
Ostatni z braci zmarł w roku 1936 i firma przeszła w ręce obcej, niewielkiej firmy, a z czasem została sprzedana do Whyte & Mackay. W latach 90. destylarnia Bruichladdich została zamknięta, a w magazynach nadal leżakowały destylaty w beczkach. W tamtych czasach, gorzelnia ta produkowała wyłącznie whisky nietorfowe.
Na przestrzeni lat, a nawet dziesięcioleci, Bruichladdich dała się poznać, jako destylarnia lubiąca, i nie bojąca się eksperymentować. Jednak lata 80. i 90. XX wieku nie sprzyjały produkcji whisky słodowej. Królowały wtedy blendy, więc destylarnia ta, jako jedna z wielu, została zamknięta, a produkcję wstrzymano.
W latach 90. zamkniętych bram pilnowali ochroniarze, a miejsce to wyglądało na trochę… zapomniane. Jednak w magazynach nadal dojrzewały destylaty w beczkach. Niestety, takie były czasy – głównym alkoholem wysokoprocentowym sprzedawanym w Wielkiej Brytanii była (i w sumie nadal jest) wódka. Jeśli chodzi o whisky z pojedynczych destylarni, wcale nie cieszyły się one zbytnio popularnością. Podaż przekroczyła popyt. Trzeba było zaniechać produkcji whisky, ponieważ nie było komu jej kupować.
Ważny etap
Wtedy to Mark Reynier – właściciel niezależnej rozlewni Murray McDavid zainteresował się destylarnią Bruichladdich. Rzeczony jegomość bardziej niż samą whisky, cenił sobie wino. Nietrudno się domyślić, że dla fanów wina, intensywne, torfowe whisky, z których słynie wyspa Islay, nie są zbyt atrakcyjne.
Jednak Bruichladdich znana jest z delikatnych whisky nietorfowych. I te przypadły mu do gustu. Do tego stopnia, że postanowił… kupić destylarnię.
Wyprawa na Islay
Pewnego dnia, wspomniany wcześniej Mark Reynier (właściciel Murray McDavid) wraz ze swoim bratem, wybrał się na wycieczkę rowerową na Islay. Urzeczony spróbowanymi wcześniej edycjami whisky z destylarni Bruichladdich, postanowił przyjrzeć się jej z bliska. Podjechał pod zamknięte bramy w nadziei, że zostanie przez kogoś zauważony. Zauważony został… ale to co wydarzyło się chwilę później z pewnością nieco go zaskoczyło.
Na bramie widniał napis: „Obiekt zamknięty! Wstęp wzbroniony”.
Reynier stanął chwilę dłużej przy bramie i poczekał aż ktoś do niego podejdzie. Podszedł ochroniarz i zapytał go czego tu szuka. Mark R. Miał już wtedy w planach kupno destylarni, powiedział więc: „Rozmawiałem z Whyte & Mackay i jestem zainteresowany kupnem destylarni. Chciałem troszkę się rozejrzeć po obiekcie”. Odpowiedź musiała go zaskoczyć: „Obiekt zamknięty! Sp….. 🤔… ’adaj’„.
Negocjacje
Mark Reynier zastosował się do bezpośredniej rady ochroniarzy i ’oddalił się stamtąd w innym od zamierzonego kierunku’. Postanowił jednak nie dawać za wygraną i wrócił do negocjacji z Whyte & Mackay. W końcu w roku 2000 udało się zakupić destylarnię za około 7 milionów funtów.
W magazynach wówczas leżakowało ponad 20 000 beczek z destylatem. Przed nowymi właścicielami pojawił się dylemat w „co teraz zrobić z tymi wszystkimi beczkami?”. Podjęto wówczas kluczową decyzję sprowadzenia legendy szkockiego gorzelnictwa – Jima McEwana, który jako master blender legendarnej destylarni Bowmore, przeszedł do Bruichladdich.
Rozpoczęcie produkcji
W 2001 roku Jim McEwan rozpoczął produkcję w destylarni Bruichladdich
W odróżnieniu do pozostałych destylarni z wyspy Islay, profil w Bruichladdich miał być nietorfowy. A ponieważ właściciele destylarni byli koneserami wina, starali się przenieść filozofię wina (terroir) na whisky, która właśnie miała tu powstawać.
Różne wina, które powstają z tych samych winogron, ale z różnych rejonów Francji, inaczej smakują. Mają na to wpływ różne czynniki atmosferyczne, między innymi nasilenie światła słonecznego, gleba, głębokość korzeni itp. okazuje się, że podobnie jest z whisky.
Do 2004 roku korzystano tutaj wyłącznie z jęczmienia hodowanego w Inverness, w mainlandzie Szkocji. Jednak od 2004, zaczęto współpracę z lokalnymi farmerami na Islay, którzy od tamtej pory hodują jęczmień, z którego powstają niektóre bottlingi Bruichladdich.
Terroir Matters
I tutaj dochodzimy do sedna hasła: „Terroir Matters”. Gdy weźmiemy pod uwagę nietorfowe edycje Organic Barley, Islay Barley, Bere Barley oraz Scottish Barley, w seriach tych kluczową rolę odgrywa jęczmień, który pochodzi z różnych rejonów Szkocji. Z czasem, podobną strategię podjęła młodziutka, dynamicznie rozwijająca się destylarnia Kilchoman.
Oczywiście, od kiedy Jim McEwan zaczął tutaj pracę, whisky nie są poddawane filtracji na zimno, ani nie zawierają dodatku barwnika. W destylarni, oprócz whisky produkuje się również gin.
Wszystko powstaje na miejscu, również tutaj odbywa się cały proces maturacji aż po butelkowanie. Jedyne czego nie robi się na miejscu, to słodowanie jęczmienia. Destylarnia nie posiada własnej podłogi do słodowania, choć są plany, żeby na przestrzeni pięciu lat sytuacja ta uległa zmianie.
Nowy właściciel
23. lipca 2012 roku Remy Cointreau kupiło destylarnię Bruichladdich. Zapłacono 58 milionów funtów.
Nowe podejście
Port Charlotte i Octomore
Oprócz nietorfowych destylatów, butelkowanych, jako Bruichladdich, destylarnia produkuje także dymne Port Charlotte i najbardziej torfowe whisky na świecie, Octomore. Jednak pod tym względem, destylarnia Ardbeg zaczyna deptać im po piętach. Mowa tu, oczywiście o poziomie fenoli w słodzie, a nie w gotowym produkcie końcowym.
I tak idąc tym tokiem rozumowania, dla Port Charlotte, poziom fenoli wynosi 40 PM. Według tego, co powiedziała nam pani odprowadzająca nas po destylarni, wszystko, co zawiera powyżej 30 PPM w słodzie, sklasyfikowane jest, jako heavily peated, czyli mocno torfowa whisky. Do tej kategorii zaliczają się np. Caol Ila, Lagavulin, czy Laphroaig.
Pod tym względem, Octomore do tej pory nie miał konkurencji. Jednak dla wielu whisky to jest po prostu zbyt droga, jak na to, co ma do zaoferowania.
Octomore – dlaczego tak drogo?
Podczas zwiedzania destylarni, dowiedziałem się dlaczego ceny tej edycji whisky są tak drogie. Wędzenie torfem jęczmienia do tak wysokiego poziomu fenoli, wymaga bardzo długiego czasu i głównie to jest przyczyną wysokich cen edycji Octomore.
Jak już wcześniej wspomniałem, edycje te składają się z już gotowego wędzonego jęczmienia, sprowadzonego z innej części Szkocji. Jeśli chodzi o słodownię Port Ellen, dowiedzieliśmy się że oni nigdy nie byli skłonni uwędzić jęczmień do takiego poziomu PPM, jaki spotykamy w edycjach Octomore.
Następnie mieliśmy możliwość ocenić zapach gotowego wędzonego słodu jęczmiennego.
Bruichladdich używa młynka do zboża o nazwie Bobby Mill, podobnie jak destylarnia Ardbeg. Jeden batch składa się z 7 t jęczmienia. Po zmieleniu, pozyskujemy tutaj 10% mąki, 70% śruty, i 20% łuski.
Następnie całe 7 t jęczmienia poddawane jest procesowi zacierania. Tutaj mieliśmy możliwość zauważyć jak bardzo manualną jest produkcja whisky w tej destylarni.
Napięte terminy spowodowały, że na wyspę Islay dotarliśmy w sobotę. Dlatego jak w każdą sobotę, w Bruichladdich trafiliśmy na produkcję ginu.
Ciekawostka: wielu z nas zapewne zauważyło nietypowy jak na whisky kolor, który często znajdujemy na butelkach Bruichladdich. Jest to wyraźnie turkusowy, lekko morski odcień. Okazuje się, że jest to ten kolor, który w piękny słoneczny dzień można zobaczyć lecąc samolotem na Islay i właśnie ta barwa odbija się w morzu. Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, ale właśnie taką informację otrzymaliśmy podczas zwiedzania.
Następnie obejrzeliśmy Wiktoriańską siedmiotonową, otwartą kadź zacierną. W całej Szkocji jest tylko sześć takich kadzi i jedna z nich w znajduje się właśnie tutaj.
Najciekawsze jest to, że od 1781 r., każda butelka whisky Bruichladdich zaczęła swój żywot w tej właśnie kadzi! Jest ciągle użytkowana przez ponad 240 lat, i nigdy nie została wymieniona.
Destylarnia lubi eksperymentować
Swego czasu, do oferty destylarni wprowadzono edycję Bere Barley. Produkowano go podobnie jak zwykły jęczmień – 7 t na batch. Jednak jęczmień ten, po zmieleniu był o wiele gęstszy.
Po dodaniu tej samej ilości wody, co do normalnego jęczmienia, masa stała się bardzo gęsta i niemożliwa do mieszania. To spowodowało złamanie ramienia mieszającego w kadzi zaciernej.
Wtedy dokonano naprawy, i widać to po bliższym przyjrzeniu się rzeczonemu ramieniu mieszającemu. Nowe części wyraźnie wyróżniają się na tle wysłużonych, używanych od lat elementów. Niestety, naprawa wymagała mnóstwa środków i czasu, bo takich części oczywiście nie da się wziąć z półki sklepowej.
Szkocki klimat
W procesie produkcji dużą rolę odgrywa zarówno pogoda, jak i źródło wody, z którego czerpie destylarnia. Na Islay nie ma upalnego lata ani mroźnych zim. Temperatura jest umiarkowana a wilgotność bardzo wysoka.
Często powoduje to obfite wyładowania atmosferyczne, powodujące przerwy w dostawie prądu na całej wyspie. Sytuacja ta zmusiła właścicieli destylarni do zainstalowania generatorów prądu, dzięki czemu gorzelnie mogą pracować podczas tych przerw, a proces produkcji nie musi być wtedy przerywany.
Poza tym, osoby, które były na Islay w destylarni Bruichladdich, na pewno zauważyły płynący nieopodal strumyk. Woda w nim ma brązowy kolor – podobny do piwa. Dzieje się to za sprawą torfowisk, przez które woda ta przepływa. Oczywiście sam fakt wysokiej zawartości torfu w wodzie, nie powoduje, że w smaku whisky wyczujemy dymne nuty… ale tego chyba nie muszę tłumaczyć 😅
Wiele destylarni na Islay korzysta z podobnych ujęć wody, jednak w Bruichladdich, woda, z której powstaje później whisky pobierana jest z innych źródeł.
Fermentacja trwa średnio 72 godziny. Według zapewnień Samanthy, skutkuje to wyraźnie owocowym akcentem brzeczki ze sporą ilością estrów.
W destylarni znajdują się dość wysokie alembiki, które dzięki sporej powierzchni oczyszczają destylat z niechcianych, ciężkich, siarkowych nut. Po destylacji w pierwszym alembiku (wash still), spirytus osiąga 24% alkoholu objętościowo. Następnie trafia do drugiego alembiku (spirit still), gdzie osiąga poziom około 69%.
Do beczek najczęściej wlewa się destylat o mocy 63,5% ABV.
Ugly Betty
Kolejnym ciekawie wyglądającym alembikiem jest tzw. Ugly Betty. Jednak nie wykorzystuje się go do produkcji whisky. Tutaj powstaje gin, z produkcji którego Bruichladdich również jest znana.
Botanist 22
Fantastyczny gin, który produkuje się właśnie tutaj nosi nazwę Botanist 22. Oznacza to, że w procesie produkcji wykorzystuje się 22 ręcznie zbierane rośliny. Część z nich pochodzi z wyspy Islay. Destylat używany do produkcji ginu powstaje z pszenicy.
Na koniec, wróćmy do tematu podłogi do słodowania. Podczas zwiedzania, dowiedzieliśmy się, że są plany budowy słodowni w Bruichladdich. Zapewne podniesie to trochę koszty produkcji whisky, ale spowoduje to również podniesienie rangi destylarni. Będzie bardziej rzemieślniczo… kraftowo. A przecież to właśnie to tygrysy lubią najbardziej 😁
Degustacja
Następnie przeszliśmy do degustacji.
1. The Laddie Scottish Barley
Tej whisky myślę że nikomu nie trzeba przedstawiać. Szczerze mówiąc, nigdy za nią nie przepadałem. Tak naprawdę, lubiłem ją tylko za kolor butelki. Jednak podczas zwiedzania destylarni, podszedłem do niej trochę inaczej… z sentymentem.
Link do opisu tej edycji umieszczam <tutaj>.
2. Port Charlotte 10
Też znana, podstawowa odsłona torfowej edycji whisky, która tutaj powstaje. Nie zachwyca, ani też nie zniechęca. Od, taki, torfowy średniak. Jeśli chcecie wiedzieć jak smakuje, link podaję <tutaj>.
3. Rock’Ndaal.01.2 Feis Ile 2022
Tutaj zaczynało robić się ciekawie. To blend trzech różnych, powstających tutaj stylów whisky: beztorfowej Bruichladdich, dymnej Port Charlotte i ultra torfowej Octomore.
Whisky ta nie posiada deklaracji wieku i zabutelkowano ją w mocy 50% ABV. Notki smakowej jeszcze nie opublikowałem, ale mogę podać link do whiskybase.
Mniej więcej w tym momencie, opuścił nas Władek – Whisky MaltContent i poszedł nagrywać video na ławce przed destylarnią. Recenzja dotyczy właśnie degustowanej przed chwilą Port Charlotte. Zapraszam do video na jego kanale:
Niespodzianka
Samantha widząc nas – samotnych i opuszczonych przez kolegę, zlitowała się i wyciągnęła coś ciekawego spod lady.
Octomore 13.3
Bardzo ciekawa i niezwykle pijalna edycja uwielbianej przeze mnie serii. Oceniłem ją na 91/100 a wpis na blogu wciąż jeszcze czeka na swoją kolejkę. Póki co, podaję link do whiskybase.
Potem pozostało nam zrobić kilka zdjęć w visitor centre, kupić trochę ciuchów i nastawić się psychicznie na wydarzenie, które miało nas czekać tego wieczora.
Podsumowanie
Jadąc na Islay, wiedzieliśmy, że odwiedzimy tylko dwie destylarnie. Postawiliśmy na te, których nie byliśmy wielkimi fanami. Próbowałem. Naprawdę… 😅
Wycieczka super! Ciekawa historia, piękne miejsce, rewelacyjna Samantha. Wszystko mi się podobało… ale whisky (poza wyjątkami, które tylko potwierdzają regułę) – nadal taka sobie 🙂
Więcej zdjęć poniżej (Instagram)
Trochę się tego uzbierało 😅
Strona Whisky Reset na Facebooku