Jak już jesteśmy przy popularnych Johnnie Walkerach, to wezmę od lupę jeszcze jeden. Johnnie Walker 12 Speyside Origin. Tym razem jest to Blended Malt z regionu Speyside.
Dzisiejsza whisky często mylona jest z edycją Green Label, która składa się z destylatów leżakowanych co najmniej 15 lat. Recenzję tej whisky znajdziecie <tutaj>. Jednak dzisiaj zajmiemy się edycją Johnnie Walker Island Green, która nie posiada deklaracji wieku. Poza tym, to także jest Blended Malt, a etykieta informuje nas czego możemy się spodziewać.
Blended Malt to ciekawa kategoria whisky. Jest to mieszanka wyłącznie whisky słodowej (Malt Whisky) z co najmniej dwóch destylarni. Elements of Islay Peat & Sherry należy właśnie do tej kategorii. Jest to limitowana edycja butelkowana na rynek szwedzki.
Trunek zabutelkowany został w mocy 55,3% ABV przez niezależnego dystrybutora Elixir Distillers. Do sprzedaży trafiły w sumie 1124 butelki. W skład mieszanki weszły malty wyłącznie z wyspy Islay.
Muszę szczerze przyznać, że Abrachan Peated & Smoky to whisky, która ostatnio nieźle namieszała. Od kiedy pojawiła się w Lidlu, sporo osób od razu zauważyło 3 bardzo ważne aspekty, których nie da się pominąć: 1) cena, 2) nazwa „smoky” na etykiecie i 3) określenie Blended Malt.
Próbowałem szukać jakichś informacji na temat dostępności różnych edycji Golden Loch. Okazało się, że nawet na serwisie whiskybase dostępne są tylko 3 wersje. Co ciekawe, jedna z nich oferowana jest (lub była, bo butelka wygląda trochę archaicznie) na rynek portugalski. Link do tego wypustu możecie znaleźć <tutaj>. Jednak dziś zajmiemy się dostępnymi w Polsce dwiema edycjami: 5-letnim blended maltem i 12-letnim blendem. Porównamy je obie i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Od jakiegoś czasu w Internecie dość dużo mówi się o whisky Palikota. Tak, tak – to ten sam Janusz Palikot, który kiedyś zajmował się polityką, a który (według jego zapewnień) definitywnie i bezpowrotnie z nią zerwał. Teraz jest prezesem spółki Tenczyńska Okowita i promuje coraz bardziej rozpoznawalnego BUHa – czy to w postaci piwa, czy ostatnio również wódki. Dziś na warsztat biorę whisky, określoną jako Palikot Selekcja.
Kategoria Blended Malt nie należy do zbyt popularnych. W Polsce najczęściej spotykane whisky tego typu to z pewnością Monkey Shoulder, Johnnie Walker 15 Green Label czy ostatnio także 12-letnie wypusty Johnnie Walker Origin. Jakiś czas temu, do tego grona dołączyła Golden Loch 5 Blended Malt.
Po niedawnej degustacji trzeciej edycji, która nieodparcie kojarzyła mi się z piciem rozżarzonego węgla w płynie, przyszedł czas na The Peat Monster 4th Edition. Jednak muszę przyznać, że wspomniana – poprzednia odsłona bardzo mi smakowała, a ilość torfowego dymu przypominała mi najbardziej dymne whisky, z jakimi się spotkałem. Ciekaw jestem, czy w dzisiejszej whisky też będzie tak ekstremalnie.
Dzisiaj spotkamy się chyba z najbardziej znanymi whisky z kategorii Blended Malt w Polsce. Monkey Shoulder vs The Naked Grouse.
Whisky te mają ze sobą sporo wspolnegoj
1) obie są butelkowane w mocy 40%,
2) obie nie posiadają oznaczenia wiekowego
3) obie składają się z kilku single maltów
… może znaleźlibyśmy więcej podobieństw, ale jest jedna zasadnicza różnica, o której chciałem nadmienić. Proces maturacji.
Monkey Shoulder leżakuje w beczkach po bourbonie
The Naked Grouse finiszowana jest w beczkach po sherry typu first-fill
Chciałbym napisać, że widać to po nalaniu whisky do kieliszka… ale to raczej sztuczny karmel zrobił swoje. Swoją drogą, chciałbym zobaczyć naturalny kolor obu porównywanych dzisiaj trunków, jednak nie zawsze ma się to, co by się chciało 😉
Zapach
The Naked Grouse: sherry oloroso, czarna herbata, bita śmietana, gorzka czekolada. Alkohol słabo ukryty. 3/5
Monkey Shoulder: toffi, kakao, brzoskwinie w syropie, mus jabłkowy. Alkohol też nienajlepiej zamaskowany, ale wyraźnie lepiej niż u konkurentki. 4/5
Zdecydowanie przyjemniejsza w aromacie jest, moim zdaniem Monkey Shoulder.
Smak
The Naked Grouse: czekolada, sherry, bita śmietana, anyż, kardamon. 3/5
The Naked Grouse: przyjemnie otwiera się, jeśli chodzi o aromat. Z czasem sherry staje się coraz bardziej intensywne. W smaku… niewiele się dzieje, choć nie jest tragicznie. Gdzieś tam czai się delikatny powiew dymu. Czai się i nie chce się pokazać. Szkoda. 3/5
Monkey Shoulder: od początku do końca praktycznie nic się nie zmienia. Ciekawa kompozycja destylatów dojrzewających w beczkach po bourbonie, które odegrały tu znaczącą rolę, choć nie przytłaczają intensywnością, a przyjemnie komponują się z całością. 4/5
Ogólnie
The Naked Grouse: 12/20
Monkey Shoulder: 14,5/20
Nie ma przepaści pomiędzy tymi dwiema whisky, jednak gdybym miał wybierać, chyba jednak chętniej sięgnąłbym po Monkey Shoulder.
Cena
W obydwu wypadkach oscyluje w granicach 100 zł. Chyba minimalnie mniej zapłacimy za The Naked Grouse. Moim zdaniem, słusznie.