Bruichladdich Distillery Tour

Bruichladdich Distillery Tour

Do tej pory na blogu pojawiły się relacje ze zwiedzania trzech destylarni: Glengyle, Glen Scotia oraz Springbank. Wszystkie trzy leżą w jednym miasteczku, w odległości około 8 minut pieszo. Wpisy te pojawiały się mniej więcej w 30-dniowych odstępach, mimo że każdą z tych destylarni odwiedziliśmy w tym samym dniu.

Następnie z półwyspu Kintyre (na którym leży Campbelltown), udaliśmy się na Islay. Była sobota, więc nie mieliśmy dużego wyboru, którą gorzelnię odwiedzić. Po krótkiej konsultacji z Rajmundem Matuszkiewiczem – autorem książki „Droga Whisky”, postawiliśmy na Bowmore – najstarszą destylarnię na Islay. Ale ją zostawiliśmy sobie na koniec, jako przysłowiową wisienkę na torcie. Najpierw udaliśmy się do Bruichladdich Distillery.

Bruichladdich Distillery Tour

Naszą Tour Guide była Samantha Turnbull. Nie minęły 2 minuty i już nas wszystkich kupiła swoją charyzmą, osobowością i świetnym poczuciem humoru.

Zwiedzanie zaczęliśmy od krótkiego rysu historycznego destylarni.

Początki

W 1881 roku powstały dwie gorzelnie na Islay – Bruichladdich oraz Bunnahabain. W tamtych czasach budynek, który właśnie oglądamy postrzegany był, jako dzieło sztuki. Nie był to adaptowany obiekt, tylko wszystko powstało od podstaw. Wiele tych budynków zachowało się do dziś.

Bruichladdich kiedyś była wyposażona w podłogi do słodowania, czego niestety teraz nie ma… ale wrócimy jeszcze do tego tematu.

Założyciele

Założycielami destylarni byli trzej bracia Harvey.

Wcześniej bracia ci posiadali destylarnię grain whisky w Glasgow. W tamtych czasach wszelka whisky produkowana była na potrzeby blendów. Nikt nie zawracał sobie głowy single maltami. Na wyspę Islay przybyli w poszukiwaniu torfu – a ściślej mówiąc, w celu produkowania torfowej whisky. Poza tym, jak na Szkotów przystało, niemały wpływ na podjęcie tej decyzji miały finanse.

W tamtych czasach, podatki na wyspach wyglądały nieco inaczej – bardziej korzystnie, niż na mainlandzie. Poza tym, celnicy o wiele rzadziej odwiedzali odległą wyspę, niż pozostałe części Szkocji przyległe do stałego lądu. Krótko mówiąc: jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze.

Bracia Harvey pochodzili z Irlandii Północnej. Niedaleko położona wyspa Islay wydawała się idealnym położeniem na wybudowanie destylarni z jeszcze innego, ciekawego powodu. Irlandzcy poborcy podatkowi niechętnie zaglądali na tę wyspę z powodu Ileachs (rdzennych mieszkańców wyspy Islay). Najzwyczajniej w świecie, bali się ich i uważali ich za… jakby to miło ująć… barbarzyńców 😅 Jednak, jak zapewniła nas przewodniczka, sytuacja ta jakiś czas temu już uległa zmianie (o czym mieliśmy jeszcze okazję przekonać się osobiście).

Zmiany właścicieli

Ostatni z braci zmarł w roku 1936 i firma przeszła w ręce obcej, niewielkiej firmy, a z czasem została sprzedana do Whyte & Mackay. W latach 90. destylarnia Bruichladdich została zamknięta, a w magazynach nadal leżakowały destylaty w beczkach. W tamtych czasach, gorzelnia ta produkowała wyłącznie whisky nietorfowe.

Na przestrzeni lat, a nawet dziesięcioleci, Bruichladdich dała się poznać, jako destylarnia lubiąca, i nie bojąca się eksperymentować. Jednak lata 80. i 90. XX wieku nie sprzyjały produkcji whisky słodowej. Królowały wtedy blendy, więc destylarnia ta, jako jedna z wielu, została zamknięta, a produkcję wstrzymano.

W latach 90. zamkniętych bram pilnowali ochroniarze, a miejsce to wyglądało na trochę… zapomniane. Jednak w magazynach nadal dojrzewały destylaty w beczkach. Niestety, takie były czasy – głównym alkoholem wysokoprocentowym sprzedawanym w Wielkiej Brytanii była (i w sumie nadal jest) wódka. Jeśli chodzi o whisky z pojedynczych destylarni, wcale nie cieszyły się one zbytnio popularnością. Podaż przekroczyła popyt. Trzeba było zaniechać produkcji whisky, ponieważ nie było komu jej kupować.

Ważny etap

Wtedy to Mark Reynier – właściciel niezależnej rozlewni Murray McDavid zainteresował się destylarnią Bruichladdich. Rzeczony jegomość bardziej niż samą whisky, cenił sobie wino. Nietrudno się domyślić, że dla fanów wina, intensywne, torfowe whisky, z których słynie wyspa Islay, nie są zbyt atrakcyjne.

Jednak Bruichladdich znana jest z delikatnych whisky nietorfowych. I te przypadły mu do gustu. Do tego stopnia, że postanowił… kupić destylarnię.

Wyprawa na Islay

Pewnego dnia, wspomniany wcześniej Mark Reynier (właściciel Murray McDavid) wraz ze swoim bratem, wybrał się na wycieczkę rowerową na Islay. Urzeczony spróbowanymi wcześniej edycjami whisky z destylarni Bruichladdich, postanowił przyjrzeć się jej z bliska. Podjechał pod zamknięte bramy w nadziei, że zostanie przez kogoś zauważony. Zauważony został… ale to co wydarzyło się chwilę później z pewnością nieco go zaskoczyło.
Na bramie widniał napis: „Obiekt zamknięty! Wstęp wzbroniony”.

Reynier stanął chwilę dłużej przy bramie i poczekał aż ktoś do niego podejdzie. Podszedł ochroniarz i zapytał go czego tu szuka. Mark R. Miał już wtedy w planach kupno destylarni, powiedział więc: „Rozmawiałem z Whyte & Mackay i jestem zainteresowany kupnem destylarni. Chciałem troszkę się rozejrzeć po obiekcie”. Odpowiedź musiała go zaskoczyć: „Obiekt zamknięty! Sp….. 🤔… ’adaj’.

Negocjacje

Mark Reynier zastosował się do bezpośredniej rady ochroniarzy i ’oddalił się stamtąd w innym od zamierzonego kierunku’. Postanowił jednak nie dawać za wygraną i wrócił do negocjacji z Whyte & Mackay. W końcu w roku 2000 udało się zakupić destylarnię za około 7 milionów funtów.

W magazynach wówczas leżakowało ponad 20 000 beczek z destylatem. Przed nowymi właścicielami pojawił się dylemat w „co teraz zrobić z tymi wszystkimi beczkami?”. Podjęto wówczas kluczową decyzję sprowadzenia legendy szkockiego gorzelnictwa – Jima McEwana, który jako master blender legendarnej destylarni Bowmore, przeszedł do Bruichladdich.

Rozpoczęcie produkcji

W 2001 roku Jim McEwan rozpoczął produkcję w destylarni Bruichladdich

W odróżnieniu do pozostałych destylarni z wyspy Islay, profil w Bruichladdich miał być nietorfowy. A ponieważ właściciele destylarni byli koneserami wina, starali się przenieść filozofię wina (terroir) na whisky, która właśnie miała tu powstawać.

Różne wina, które powstają z tych samych winogron, ale z różnych rejonów Francji, inaczej smakują. Mają na to wpływ różne czynniki atmosferyczne, między innymi nasilenie światła słonecznego, gleba, głębokość korzeni itp. okazuje się, że podobnie jest z whisky.

Do 2004 roku korzystano tutaj wyłącznie z jęczmienia hodowanego w Inverness, w mainlandzie Szkocji. Jednak od 2004, zaczęto współpracę z lokalnymi farmerami na Islay, którzy od tamtej pory hodują jęczmień, z którego powstają niektóre bottlingi Bruichladdich.

Terroir Matters

I tutaj dochodzimy do sedna hasła: „Terroir Matters”. Gdy weźmiemy pod uwagę nietorfowe edycje Organic Barley, Islay Barley, Bere Barley oraz Scottish Barley, w seriach tych kluczową rolę odgrywa jęczmień, który pochodzi z różnych rejonów Szkocji. Z czasem, podobną strategię podjęła młodziutka, dynamicznie rozwijająca się destylarnia Kilchoman.

Oczywiście, od kiedy Jim McEwan zaczął tutaj pracę, whisky nie są poddawane filtracji na zimno, ani nie zawierają dodatku barwnika. W destylarni, oprócz whisky produkuje się również gin.

Wszystko powstaje na miejscu, również tutaj odbywa się cały proces maturacji aż po butelkowanie. Jedyne czego nie robi się na miejscu, to słodowanie jęczmienia. Destylarnia nie posiada własnej podłogi do słodowania, choć są plany, żeby na przestrzeni pięciu lat sytuacja ta uległa zmianie.

Nowy właściciel

23. lipca 2012 roku Remy Cointreau kupiło destylarnię Bruichladdich. Zapłacono 58 milionów funtów.

Nowe podejście

Port Charlotte i Octomore

Oprócz nietorfowych destylatów, butelkowanych, jako Bruichladdich, destylarnia produkuje także dymne Port Charlotte i najbardziej torfowe whisky na świecie, Octomore. Jednak pod tym względem, destylarnia Ardbeg zaczyna deptać im po piętach. Mowa tu, oczywiście o poziomie fenoli w słodzie, a nie w gotowym produkcie końcowym.

I tak idąc tym tokiem rozumowania, dla Port Charlotte, poziom fenoli wynosi 40 PM. Według tego, co powiedziała nam pani odprowadzająca nas po destylarni, wszystko, co zawiera powyżej 30 PPM w słodzie, sklasyfikowane jest, jako heavily peated, czyli mocno torfowa whisky. Do tej kategorii zaliczają się np. Caol Ila, Lagavulin, czy Laphroaig.

Pod tym względem, Octomore do tej pory nie miał konkurencji. Jednak dla wielu whisky to jest po prostu zbyt droga, jak na to, co ma do zaoferowania.

Octomore – dlaczego tak drogo?

Podczas zwiedzania destylarni, dowiedziałem się dlaczego ceny tej edycji whisky są tak drogie. Wędzenie torfem jęczmienia do tak wysokiego poziomu fenoli, wymaga bardzo długiego czasu i głównie to jest przyczyną wysokich cen edycji Octomore.

Jak już wcześniej wspomniałem, edycje te składają się z już gotowego wędzonego jęczmienia, sprowadzonego z innej części Szkocji. Jeśli chodzi o słodownię Port Ellen, dowiedzieliśmy się że oni nigdy nie byli skłonni uwędzić jęczmień do takiego poziomu PPM, jaki spotykamy w edycjach Octomore.

Następnie mieliśmy możliwość ocenić zapach gotowego wędzonego słodu jęczmiennego.

Bruichladdich używa młynka do zboża o nazwie Bobby Mill, podobnie jak destylarnia Ardbeg. Jeden batch składa się z 7 t jęczmienia. Po zmieleniu, pozyskujemy tutaj 10% mąki, 70% śruty, i 20% łuski.

Następnie całe 7 t jęczmienia poddawane jest procesowi zacierania. Tutaj mieliśmy możliwość zauważyć jak bardzo manualną jest produkcja whisky w tej destylarni.

Napięte terminy spowodowały, że na wyspę Islay dotarliśmy w sobotę. Dlatego jak w każdą sobotę, w Bruichladdich trafiliśmy na produkcję ginu.

Ciekawostka: wielu z nas zapewne zauważyło nietypowy jak na whisky kolor, który często znajdujemy na butelkach Bruichladdich. Jest to wyraźnie turkusowy, lekko morski odcień. Okazuje się, że jest to ten kolor, który w piękny słoneczny dzień można zobaczyć lecąc samolotem na Islay i właśnie ta barwa odbija się w morzu. Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, ale właśnie taką informację otrzymaliśmy podczas zwiedzania.

Następnie obejrzeliśmy Wiktoriańską siedmiotonową, otwartą kadź zacierną. W całej Szkocji jest tylko sześć takich kadzi i jedna z nich w znajduje się właśnie tutaj.

Najciekawsze jest to, że od 1781 r., każda butelka whisky Bruichladdich zaczęła swój żywot w tej właśnie kadzi! Jest ciągle użytkowana przez ponad 240 lat, i nigdy nie została wymieniona.

Destylarnia lubi eksperymentować

Swego czasu, do oferty destylarni wprowadzono edycję Bere Barley. Produkowano go podobnie jak zwykły jęczmień – 7 t na batch. Jednak jęczmień ten, po zmieleniu był o wiele gęstszy.

Po dodaniu tej samej ilości wody, co do normalnego jęczmienia, masa stała się bardzo gęsta i niemożliwa do mieszania. To spowodowało złamanie ramienia mieszającego w kadzi zaciernej.

Wtedy dokonano naprawy, i widać to po bliższym przyjrzeniu się rzeczonemu ramieniu mieszającemu. Nowe części wyraźnie wyróżniają się na tle wysłużonych, używanych od lat elementów. Niestety, naprawa wymagała mnóstwa środków i czasu, bo takich części oczywiście nie da się wziąć z półki sklepowej.

Szkocki klimat

W procesie produkcji dużą rolę odgrywa zarówno pogoda, jak i źródło wody, z którego czerpie destylarnia. Na Islay nie ma upalnego lata ani mroźnych zim. Temperatura jest umiarkowana a wilgotność bardzo wysoka.

Często powoduje to obfite wyładowania atmosferyczne, powodujące przerwy w dostawie prądu na całej wyspie. Sytuacja ta zmusiła właścicieli destylarni do zainstalowania generatorów prądu, dzięki czemu gorzelnie mogą pracować podczas tych przerw, a proces produkcji nie musi być wtedy przerywany.

Poza tym, osoby, które były na Islay w destylarni Bruichladdich, na pewno zauważyły płynący nieopodal strumyk. Woda w nim ma brązowy kolor – podobny do piwa. Dzieje się to za sprawą torfowisk, przez które woda ta przepływa. Oczywiście sam fakt wysokiej zawartości torfu w wodzie, nie powoduje, że w smaku whisky wyczujemy dymne nuty… ale tego chyba nie muszę tłumaczyć 😅

Zobacz video

Wiele destylarni na Islay korzysta z podobnych ujęć wody, jednak w Bruichladdich, woda, z której powstaje później whisky pobierana jest z innych źródeł.

Fermentacja trwa średnio 72 godziny. Według zapewnień Samanthy, skutkuje to wyraźnie owocowym akcentem brzeczki ze sporą ilością estrów.

W destylarni znajdują się dość wysokie alembiki, które dzięki sporej powierzchni oczyszczają destylat z niechcianych, ciężkich, siarkowych nut. Po destylacji w pierwszym alembiku (wash still), spirytus osiąga 24% alkoholu objętościowo. Następnie trafia do drugiego alembiku (spirit still), gdzie osiąga poziom około 69%.

Do beczek najczęściej wlewa się destylat o mocy 63,5% ABV.

Ugly Betty

Kolejnym ciekawie wyglądającym alembikiem jest tzw. Ugly Betty. Jednak nie wykorzystuje się go do produkcji whisky. Tutaj powstaje gin, z produkcji którego Bruichladdich również jest znana.

Botanist 22

Fantastyczny gin, który produkuje się właśnie tutaj nosi nazwę Botanist 22. Oznacza to, że w procesie produkcji wykorzystuje się 22 ręcznie zbierane rośliny. Część z nich pochodzi z wyspy Islay. Destylat używany do produkcji ginu powstaje z pszenicy.

Na koniec, wróćmy do tematu podłogi do słodowania. Podczas zwiedzania, dowiedzieliśmy się, że są plany budowy słodowni w Bruichladdich. Zapewne podniesie to trochę koszty produkcji whisky, ale spowoduje to również podniesienie rangi destylarni. Będzie bardziej rzemieślniczo… kraftowo. A przecież to właśnie to tygrysy lubią najbardziej 😁

Degustacja

Następnie przeszliśmy do degustacji.

1. The Laddie Scottish Barley

Tej whisky myślę że nikomu nie trzeba przedstawiać. Szczerze mówiąc, nigdy za nią nie przepadałem. Tak naprawdę, lubiłem ją tylko za kolor butelki. Jednak podczas zwiedzania destylarni, podszedłem do niej trochę inaczej… z sentymentem.

Link do opisu tej edycji umieszczam <tutaj>.

2. Port Charlotte 10

Też znana, podstawowa odsłona torfowej edycji whisky, która tutaj powstaje. Nie zachwyca, ani też nie zniechęca. Od, taki, torfowy średniak. Jeśli chcecie wiedzieć jak smakuje, link podaję <tutaj>.

3. Rock’Ndaal.01.2 Feis Ile 2022

Tutaj zaczynało robić się ciekawie. To blend trzech różnych, powstających tutaj stylów whisky: beztorfowej Bruichladdich, dymnej Port Charlotte i ultra torfowej Octomore.

Whisky ta nie posiada deklaracji wieku i zabutelkowano ją w mocy 50% ABV. Notki smakowej jeszcze nie opublikowałem, ale mogę podać link do whiskybase.

Mniej więcej w tym momencie, opuścił nas WładekWhisky MaltContent i poszedł nagrywać video na ławce przed destylarnią. Recenzja dotyczy właśnie degustowanej przed chwilą Port Charlotte. Zapraszam do video na jego kanale:

Niespodzianka

Samantha widząc nas – samotnych i opuszczonych przez kolegę, zlitowała się i wyciągnęła coś ciekawego spod lady.

Octomore 13.3

Bardzo ciekawa i niezwykle pijalna edycja uwielbianej przeze mnie serii. Oceniłem ją na 91/100 a wpis na blogu wciąż jeszcze czeka na swoją kolejkę. Póki co, podaję link do whiskybase.

Potem pozostało nam zrobić kilka zdjęć w visitor centre, kupić trochę ciuchów i nastawić się psychicznie na wydarzenie, które miało nas czekać tego wieczora.

Podsumowanie

Jadąc na Islay, wiedzieliśmy, że odwiedzimy tylko dwie destylarnie. Postawiliśmy na te, których nie byliśmy wielkimi fanami. Próbowałem. Naprawdę… 😅

Wycieczka super! Ciekawa historia, piękne miejsce, rewelacyjna Samantha. Wszystko mi się podobało… ale whisky (poza wyjątkami, które tylko potwierdzają regułę) – nadal taka sobie 🙂

Więcej zdjęć poniżej (Instagram)

Pierwsze 10 fotek

Drugie 10 fotek

Trzecie 10 fotek

Trochę się tego uzbierało 😅

Strona Whisky Reset na Facebooku

Whisky Reset Facebook Group

Bruichladdich Peat 2008 – recenzja whisky

Bruichladdich Peat

Bruichladdich to jedna z dwóch (obok Bunnahabain) destylarni z wyspy Islay, gdzie w stałej ofercie znajdują się whisky nietorfowe. Z czasem do portfolio dołączyły też dymne edycje. Bruichladdich Peat to jednorazowy, limitowany wypust, który światło dzienne ujrzał w 2008 roku.

Continue reading „Bruichladdich Peat 2008 – recenzja whisky”

Bruichladdich Black Art 7.1 25yo – recenzja whisky

Bruichladdich Black Art 7.1

Bruichladdich Black Art to seria whisky zapoczątkowana przez legendarnego master distillera, Jima McEwana, który to odpowiadał za pierwsze 4 edycje tej whisky. Kolejnymi zajął się już obecny master distiller, Adam Hannet. Teraz nadeszła pora spróbować edycji 7.1.

Zdjęcie: Adam Zakrzewski

Continue reading „Bruichladdich Black Art 7.1 25yo – recenzja whisky”

Bruichladdich The Water, TToW – recenzja

Bruichladdich The Water, TToW seria Whisky Elements #3

Niemalże w ostatnim momencie, panowie Bartosz i Rafał z The Taste of Whisky zdążyli zabutelkować beczkę od Bruichladdich, jako niezależny bottler. Od jakiegoś czasu, gorzelnia ta praktycznie nie sprzedaje już swoich destylatów niezależnym dystrybutorom (zostały jeszcze tylko jakieś resztki 😉). Przed nami Bruichladdich The Water, z serii Whisky Elements.

Zdj. Tomasz Rodak

Continue reading „Bruichladdich The Water, TToW – recenzja”

Bruichladdich 10, 1995 – recenzja whisky

Bruichladdich 10, 1995

Miało być coś innego, jednak obecnie (6.09.2020) trwa weekend z destylarnią Briuchladdich na fejsbukowej grupie Whisky Lovers Poland (do której serdecznie zapraszam). Mamy więc nieplanowany wpis.

Po kompletnie nieudanym spotkaniu z 10-letnią edycją Bruichladdich z roku 1985 (butelkowaną w 1995), przyszedł czas na kolejną odsłonę. Tym razem destylaty trafiły do butelek 10 lat później. Mamy więc Bruichladdich 10, 1995 rok destylacji. Jednak biorąc pod uwagę parametry tej whisky, myślę, że degustacja będzie bardziej udana.

Zdj. Ryszard Walus

Continue reading „Bruichladdich 10, 1995 – recenzja whisky”

Bruichladdich 10, 1985 – recenzja whisky

Bruichladdich 10, 1985

Czas przekonać się, czy dużo mnie ominęło, jeśli chodzi o Bruichladdich. Z tego, co wiem, w latach 80. XX w. destylarnia ta, nie licząc okolicznych mieszkańców wyspy, raczej nie cieszyła się zbytnią popularnością wśród miłośników whisky. Ostatnio, jednak, sytuacja dynamicznie się zmienia – nadmienię o tym w zakończeniu. Natomiast teraz zapraszam na spotkanie z wypustem sprzed czasów, kiedy w Bruichladdich powstawały dymne potwory. Przed nami Bruichladdich 10, 1985 rok destylacji.

Zdj. Ryszard Walus

Continue reading „Bruichladdich 10, 1985 – recenzja whisky”

Port Charlotte 10 Heavily Peated – recenzja whisky

Port Charlotte 10 Heavily Peated

Całkiem niedawno wszedłem w posiadanie Port Charlotte 10, w nowiutkiej, bardzo ładnej butelce. Nie spieszyło mi się z napisaniem recenzji, ale skoro w niedzielę, 26 lipca 2020 na grupie Whisky Lovers Poland, mieliśmy wieczór z Port Charlotte, stwierdziłem, że plany można zmienić. Opisy tej whisky jawią się na Facebooku, jak grzyby po deszczu i praktycznie zawsze jest zachwalana, jako bardzo solidny dram. Tym bardziej z przyjemnością biorę się do „roboty”.

Podoba mi się to, że Port Charlotte oraz Bruichladdich, ostatnio butelkowane są w mocy 50%, albo większej. Destylarnia Bruichladdich uchodzi za jedną z najbardziej rzemieślniczych gorzelni whisky w Szkocji.

Do niedawna whisky z tej destylarni (oprócz edycji Octomore) rozlewane były w popularne, pękate butelki, trochę podobne do Aberlour, Kilchoman, czy nowej edycji J.A. Baczewski.

Teraz butelka przypomina mi trochę Hendrick’s Gin, bardzo dobry gin, nota bene, również produkowany w Szkocji. Myślę, że z tą butelką, to była dobra zmiana. Teraz łatwiej odróżnić każdy z produkowanych tam rodzajów whisky. Od nietorfowej Bruichladdich, przez torfową PC, aż po dymnego potwora, zwanego Octomore.

Wcześniej wyglądało to tak ⬇️

Continue reading „Port Charlotte 10 Heavily Peated – recenzja whisky”

Octomore 9.1 Dialogos, 59,1% ABV, 156 PPM

Octomore 9.1 Dialogos

Destylarnia Bruichladdich, oprócz podstawowych wypustów oraz (konkretnie) torfowych edycji – Port Charlotte, produkuje najbardziej torfową whisky na świecie. Do tej pory ustanowiony rekord, jeśli chodzi o zawartość związków fenoli należy do Octomore 8.3 i wynosi zawrotne 309 PPM! To około 7 razy więcej niż uznawana za najbardziej znanego dymnego potwora, Laphroaig.

Dzisiaj nadszedł czas, żeby tak wysoko oceniona Octomore 7.1 doczekała się swojej siostry. Tym razem jest to również pięcioletnia odsłona, z tym, że zawartość związków fenoli tym razem wynosi 156 PPM. Continue reading „Octomore 9.1 Dialogos, 59,1% ABV, 156 PPM”

Bruichladdich The Classic Laddie – recenzja

The Classic Laddie

Mało rzeczy tak mocno przykuwa uwagę jak butelki Bruichladdich. Ta, którą opisuję dzisiaj, ma mocno turkusowy kolor, jednak jest nieprzejrzysta. Takich butelek (w których nie widać ile zawartości zostało) Bruichladdich posiada w swoim asortymencie więcej. Mamy m. in. kolor jaskrawożółty, czarny, wspomniany turkusowy… Mamy także butelki o nietypowym kształcie, przypominającym granat zaczepny:

Butelka Octomore Edition 7.1

Dziś na tapecie znalazła się The Classic Laddie. Butelka w kolorze mającym na pierwszy rzut oka niewiele wspólnego z whisky. Jednak gdy bliżej zainteresujemy się tematem, możemy się dowiedzieć, że ten nietypowy kolor ma wiernie odzwierciedlać barwę zatoki Loch Indaal, nad którą leży destylarnia, gdy w pogodny, słoneczny dzień oświetlają je promienie słońca... skoro tak mówią 🤷‍♂️

Laddie

Na oficjalnej stronie producenta możemy zgromadzić bardzo dużo informacji na temat prawie każdej butelki wychodzącej z tej destylarni. Podekscytowany, chciałem dokładnie sprawdzić z jakich beczek pochodzi whisky, którą opisuję dzisiaj, jednak w tym wypadku (nie wiedzieć czemu) kod transparentności, niestety, nie zadziałał. Butelka nosi numer 16/253 i system nie potrafi jej odnaleźć.

No cóż… trzeba będzie polegać na mniej oficjalnych informacjach 😕

Bruichladdich The Classic Laddie

Scottish Barley

Scotch Single Malt

Region: Islay

Objętość alkoholu: 50%

NAS

Nietorfowa

Niefiltrowana na zimno

Leżakowana w beczkach po bourbonie

Butelka o pojemności 200 ml

Laddie

Kolor: bursztyn -1, naturalny, bez dodatku karmelu

Notka smakowa

Zapach: słód jęczmienny, gotowana kukurydza, kandyzowana pomarańcza, liczi, sok z winogron, kajmak, kakao, chipsy bananowe, tymianek, melisa, biszkopt, chlebowiec (jackfriut) w syropie. Niby wszystko pięknie, jednak jest mały problem 🙂 Świeżo otwarta butelka i dopiero co nalana whisky do kieliszka. To skutkuje ogromnym uderzeniem alkoholu. Koniecznie trzeba dać jej odpocząć. 19/25

Smak: drewno, karmel, czekolada, toffi, miód, orzechy laskowe, syrop klonowy, pestki moreli. Mocny, wyrazisty, charakterny… W niczym nie przypomina znanych nam torfowych, dymnych whisky z Islay. Jakość jest bardzo dobra, jednak ukrycie alkoholu pozostawia sporo do życzenia. 20/25

Finisz: toffi, dojrzałe banany, dobry bourbon, liofilizowane maliny, estragon, prażone migdały. 22/25

Balans: zdecydowanie jest to whisky, która potrzebuje wody, ale i trochę czasu. Po dodaniu kilku kropel, znika alkoholowa intensywność w aromacie, a w smaku bardziej uwydatnia się słodycz. Przyjemny, prosty, ale intensywny zapach i smak na pewno na długo zapadną mi w pamięć. Lubię tę destylarnię. Mimo to, nie będzie to moja ulubiona whisky, ale chętnie do niej wrócę, jak już trochę „pooddycha” 😉 21/25

Ogólnie: 82/100

Inne opinie

whiskyfun (2019): 79/100

whiskybase: 82,25/100 w oparciu o opinie 380 osób

Cena: ok. 180-220 zł

Podsumowanie

Może się sprawdzić, jako daily dram… a jak się jeszcze doleje wody, to z 700 ml zrobi się nam litr 😉 a tak serio, to inaczej nie da się tego pić 🙂 można spróbować, ale to raczej będzie przygoda tylko dla twardzieli, albo dla tych, którzy chcą „udawać”, że będzie im smakować tak bardzo alkoholowy i młody trunek. Moim zdaniem, z wodą smakuje lepiej.

Więcej zdjęć tutaj

Whisky Reset na Facebooku

Porównanie trzech POTWORÓW z Islay

Porównanie trzech POTWORÓW z Islay

Długo zbierałem się do tego porównania. Każdą z tych trzech whisky oceniłem bardzo wysoko podczas pisania indywidualnych recenzji. Wszystkie zrobiły na mnie duże wrażenie. To nie pierwsze porównanie na moim blogu.

Bardzo lubię tę formę przekazywania informacji. Zazwyczaj staram się porównywać trunki na bardzo zbliżonym poziomie… tym razem poziom ten jest bardzo wysoki. Szczerze mówiąc, w ogóle nie wiem czego się spodziewać. Wiem tylko, że czeka mnie baaardzo przyjemna przygoda.

Ustawiłem kieliszki i buteleczki do zdjęcia, nalałem whisky, ustawiłem światło, zrobiłem kilka zdjęć i… po chwili w całym pokoju zaczął unosić się cudowny zapach torfowego dymu. Przywykłem do niego, bo uwielbiam dymne trunki, jednak tym razem intensywność tego doznania powaliła mnie na kolana. Coś fantastycznego! Continue reading „Porównanie trzech POTWORÓW z Islay”